Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podczas rozmowy z nowo wybranym prezydentem Gabrielem Narutowiczem w Belwederze 10 grudnia 1922 r.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podczas rozmowy z nowo wybranym prezydentem Gabrielem Narutowiczem w Belwederze 10 grudnia 1922 r.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
16 grudnia 1922. Narutowicz zginął za Piłsudskiego
„Co do mnie, na polowaniach nawet, gdyby polowano na mnie, chodzę łatwo, bo chód mam lekki, choć rękę nieraz ciężką. Nie grzęznę. Po przejściu bagna oglądam lekko zamoczone nogi i idę dalej” – mówił Piłsudski 4 grudnia 1922 roku na zebraniu w prezydium Rady Ministrów, kiedy to odmówił kandydowania na stanowisko prezydenta.
Rzadko przypomina się o tym, że zamach na Gabriela Narutowicza 16 grudnia 1922 w Warszawie był planowany jako zamach na Józefa Piłsudskiego.
Potwierdzenie tego znajdujemy w zeznaniach zabójcy.
W tym stanie rzeczy nie dziwi, że tuż po wycofaniu się z życia politycznego w lipcu 1923 roku Piłsudski postaci zamordowanego prezydenta poświęcił swoją pierwszą pracę „Wspomnienia o Gabrielu Narutowiczu”, wydaną w formie książki. Pozycja to interesująca z racji charakterystyki bohatera wspomnień, ale także ze względu na omówienie metod politycznych, stosowanych wówczas przez tzw. obóz narodowo-demokratyczny.
Piłsudski przypomniał swoje pochodzenie ze wspólnych stron z zabitym prezydentem (Narutowicz był Żmudzinem), a nawet powinowactwo (brat Narutowicza i kuzynka Piłsudskiego Hanna Billewiczówna byli małżeństwem), ale i ich różne doświadczenia życiowe – emigrację przyszłego prezydenta i pracę „w dziedzinie budownictwa wodnego”. W fakcie, że Narutowicz wrócił z emigracji już w czasie wolnej Polski, Piłsudski dopatrywał się jego nieznajomości sposobu prowadzenia walki politycznej w kraju. Chwalił jednak jego sukcesy jako ministra robót publicznych i ministra spraw zagranicznych. „Był on, jak to miałem sposobność zauważyć, człowiekiem, którego bym nazwał Europejczykiem w sposobie ujmowania państwa i jego zadań i oceny pracy indywidualnej ludzi, sprawujących funkcje państwowe” – oceniał, wskazując przy tym na znaczenie długoletniego pobytu w Szwajcarii i obcowania z ludźmi, zatrzymującymi się „w tym zajezdnym domu Europy”.
Jednak w Polsce działały jeszcze inne niż prowadzone przez Narutowicza „ministerstwa spraw zagranicznych”, które za plecami ministra wykonywały swoje prace – podkreślał naczelnik.
Niechciany awans
Właśnie będąc ministrem spraw zagranicznych Narutowicz został wysunięty jako kandydat na prezydenta.
Bronił się przed tym awansem. Próbował nakłonić do kandydowania Piłsudskiego (niezadowolonego z zakresu władzy, zakreślonej dla prezydenta w nowej konstytucji), proponował też własnego kandydata. Nie odmówił jednak stanowczo i wybór z 9 grudnia przyjął. Zaprzysiężenie odbyło się 11 grudnia 1922, a 14 grudnia Piłsudski przekazał mu władzę. Jak wspominał, Narutowicz starał się ten dzień odwlec, tłumacząc się koniecznością uporządkowania spraw w ministerstwie spraw zagranicznych, na co – jak twierdził – potrzebuje miesiąca. „Nie zgodziłem się kategorycznie na tę propozycję i gdy teraz myślę, że może mu w ten sposób o miesiąc skróciłem życie, nie mogę się pozbyć wyrzutu i żalu, żem mu nie ustąpił” – pisał Piłsudski.
Zaraz po wyborze na prezydenta spotkał się Narutowicz z atakami, demonstracjami, anonimami, agresywnymi zachowaniami ulicy. „W tym ociąganiu się od ustalenia terminu objęcia władzy nie bez wpływu był stan zdrowia, który znacznie się pogorszył. Gabriel Narutowicz jakby ociężał, chore serce nie dawało mu spokoju. Noce nieraz spędzał w fotelu” – pisał Piłsudski.
Dwa ostatnie wieczory życia nowo wybrany pierwszy prezydent Rzeczpospolitej spędził w Belwederze na omawianiu spraw państwowych z ustępującym naczelnikiem. Zaproponował też, aby Piłsudski wybrał swój najmilszy pokój (Piłsudski wybrał sypialnię) i zostawił tam swoje pamiątki. „We wszystkich rozmowach, które podczas tych dwóch wieczorów z nim prowadziłem, nie odczuwałem ani chwili, by przewidywał jakieś groźniejsze dla siebie następstwa. Co do mnie, gdym spostrzegł koło swego mieszkania te same, co zawsze, podejrzane i ciemne figury o typie bolszewicko-narodowym, także się nieco uspokoiłem, przypuszczając, że dalej jestem wyłącznym celem kreciej roboty terrorystycznej” – zapisał Piłsudski.
Jak się okazało – kula szykowana dla niego została wystrzelona do prezydenta, stało się to już 16 grudnia.
Zamach neurastenika
Poetka Kazimiera Iłłakowiczówna, pracująca w MSZ (wbrew przeświadczeniu wielu nie pełniła nigdy roli sekretarki Piłsudskiego) była w Zachęcie wtedy, gdy rozległy się trzy strzały. Kiedy weszła do sali, w której rozegrał się dramat, zobaczyła – jak opisywała – prezydenta trzymanego przez kilka osób w pozycji półleżącej na krótkiej ławeczce, „gdzie jedna trzecia jego potężnego wzrostu nie mogła znaleźć miejsca:<Połóżmy go na podłodze>, powiedziałam. Uklękłam i oparto go o mnie klęczącą. Za mną był jakiś postument ze świętą figurą. U stóp prezydenta, którego postać zajęła wielki kawałek podłogi, siedział na krześle zabójca…” Iłłakowiczówna poprosiła o zabranie go, bo wydawało się jej okropne, aby „Prezydent, o ile jeszcze coś widział, musiał ciągle na niego właśnie patrzeć”. Chociaż jakiś przygodny lekarz zapewniał, że prezydent od razu nie żył i że można go zostawić, poetka nie mogła jednak zdobyć się na przełożenie głowy na podłogę. Przybył ksiądz i lekarz z pogotowia, który stwierdził zgon. „Po trzech kwadransach ścierpłam tak od ciężaru, że zaczęłam prosić, aby przyniesiono poduszkę” – opisywała Iłłakowiczówna. Prezydenta ułożono na poduszce i przykryto suknem ze stołu. „Twarz Prezydenta, gdy ją miałam na kolanach, była cały czas niezmiernie spokojna, tak jakby umarł bez wstrząsu” – wspominała. Jak dodała, zabójca (zresztą jego córka „śliczna, cicha panienka” pracowała w MSZ jako maszynistka) wydawał się jej na procesie „doprowadzonym do egzasperacji neurastenikiem. Myślę, że wyrok śmierci musiał powitać z ulgą. Jeden Bóg osądzić go może ze zrozumieniem jego chorej duszy”.
Strzał z celem zastępczym
Po zabójstwie Narutowicza Piłsudski musiał jednak wrócić do polityki – objął funkcję Szefa Sztabu Generalnego, aby uchronić kraj przed zamieszkami. Jak pisał Kazimierz Świtalski, „Polska mogła się wtedy stać każdej chwili areną wewnętrznych zamieszek. Praca wywalczenia dla Państwa polskiego szacunku wśród swoich i obcych mogła pójść na marne. Piłsudski musiał objąć służbę Szefa Sztabu Generalnego, by dać gwarancję, że wśród ogólnego rozprężenia wojsko pozostało czynnikiem siły w państwie”.
Piłsudski udzielił kilku wywiadów, oceniając sytuację w kraju.
30 grudnia 1922 roku odbył się proces zabójcy. Pytany w wywiadzie o ocenę tego procesu Piłsudski stwierdził, że jest dla niego bolesne, że zginął za niego przyjaciel. Niewiadomski zeznawał bowiem na procesie, że spodziewał się Piłsudskiego 6 grudnia 1922 roku na otwarciu innej wystawy i tam miał zamiar dokonać zamachu na niego. Zeznawał: „Na śledztwie pierwiastkowym przemilczałem pewną okoliczność, którą obowiązany jestem tutaj wyjaśnić. Strzał, od którego padł Prezydent Narutowicz, pierwotnie nie dla niego był przeznaczony. Miał od niego zginąć Józef Piłsudski”.
Piłsudski powiedział w wywiadzie, że uderzyło go nie tylko to, że zginął za niego przyjaciel, ale też to, że tak łatwo przerzucono odpowiedzialność z jednej osoby na drugą: „Jeśli ja mam być tak odpowiedzialny, że ktoś uważa za swoje prawo strzelać do mnie, to uważam to za niezgodne z duchem naszej rasy zastrzelić kogoś innego i nie wstydzić się tego, chociaż tamten nie dźwiga na sobie odpowiedzialności. To jest duch Wschodu. (…) Nie chcę tego Wschodu poniżać, przedstawia on swoją własną kulturę; nie mówię, żeby była od naszej gorsza, ale jest inna. W swej pogoni za absolutem wyklucza indywidualność, zaciera indywidualną odpowiedzialność. Takich stygmatów Wschodu jest u nas mnóstwo. Starałem się bronić społeczeństwo przed nimi. Jako iluzjonista, tęskniąc do normalnego przejawu życia narodowego, jakim jest państwo polskie, szukałem czynników, danych, które niesie ze sobą rasa polska, w których się czuje dobrze, które potęgują siły jednostki i narodu. Bo cudza dusza – to rzecz niebezpieczna.
Stygmat obcego ducha istnieje we wszystkich trzech zaborach. Dla mnie upokarzająca w sprawie Niewiadomskiego jest ta tajemnica Wschodu w nas”.
Polska kula i narodowo-demokratyczna inwigilacja
Jak zapewniał Piłsudski, gdyby znał plany Niewiadomskiego, przybyłby na otwarcie wystawy, podczas którego miał być ofiarą zamachu, „po tę polską kulę; zgodnie z moim szczęściem byłaby mnie pewnie ominęła, ale w zbiorze kul, do mnie zmierzonych, byłaby jedyną narodową kulą polską!”
Piłsudski dopiero pół roku po zabójstwie Narutowicza usunął się z życia politycznego – tłumaczył wtedy, że nie jest „w stanie służyć w wojsku ze względu na stosunek niektórych panów, będących w rządzie, do sprawy zamordowania Prezydenta, mego przyjaciela”. „Gdy sobie pomyślałem, że ja tych panów, jako żołnierz, bronić będę – zawahałem się w swoim sumieniu. A gdym się raz zawahał, zdecydowałem, że żołnierzem być nie mogę. Podałem się do dymisji z wojska. To są, moi panowie, przyczyny i motywy, dla których służbę państwową opuszczam”.
Składając 21 marca 1924 roku zeznania w procesie porucznika Błońskiego – któremu ówczesny szef Sztabu Generalnego gen. Stanisław Haller (kuzyn gen. Józefa Hallera) postawił zarzut złożenia fałszywego meldunku o inwigilacji Piłsudskiego – naczelnik potwierdził, że był inwigilowany: obserwowany i podsłuchiwany. Prokuratura cofnęła oskarżenie wobec Błońskiego, czym uznała fakt zarządzenia inwigilacji przez oficerów II Oddziału Sztabu Generalnego. Piłsudski mówił wówczas, że był szpiegowany przez całe życie przez zaborców: „Natomiast w państwie polskim, niestety, muszę skonstatować, że w okresie, kiedy wychodziłem z Belwederu, jako Naczelnik Państwa, obserwowano mnie bardzo dokładnie, prawdopodobnie z tych grup, które zabiły Prezydenta, mego przyjaciela, Gabriela Narutowicza”.
Piłsudski wrócił do polityki „z emigracji” odbywanej w Sulejówku dopiero w maju 1926 roku, pozbawiając władzy prezydenta Stanisława Wojciechowskiego (następcę Narutowicza). Zgromadzenie Narodowe wybrało go wtedy prezydentem – ale nie przyjął tej funkcji, doprowadzając do wyboru Ignacego Mościckiego. Wkrótce wzmocniono konstytucyjną rolę prezydenta, a 2 października 1926 Piłsudski został premierem.
Rozpoczęło to okres sanacji państwa.