fot. sejm.gov.pl
fot. sejm.gov.pl
17 września. Zdradziecki atak radziecki
Agresja ZSRR z 17 września 1939 roku, ostatecznie pozbawiająca Polskę – wciąż jeszcze opierającą się Niemcom – możliwości walki, zamieniła klęskę wojskową w polityczną, ze skutkiem na dziesięciolecia.
Pokój ryski, zawarty 18 marca 1921 roku po wojnie polsko-bolszewickiej, unormował na wiele lat granicę i stosunki z naszym wschodnim sąsiadem.
Podpisywano w Moskwie kolejne traktaty (w 1928 o wyrzeczeniu się przemocy w stosunkach międzynarodowych, 25 lipca 1932 pakt o nieagresji między Polską a ZSRR). Rządowi II RP wydawało się, że zagrożenie ze strony Rosji nie istnieje. Obawiano się agresji Niemiec.
Jerzy Łojek w swojej książce „Agresja 17 września 1939” przytacza jednak przekazywaną ustnie relację z jednej z ostatnich dyskusji Józefa Piłsudskiego (zmarł 12 maja 1935) z oficerami Sztabu Głównego. Marszałek, odpowiadając na pytanie „czy Polska jest zagrożona bardziej przez Niemcy czy przez ZSRR?” wskazywał, że zagrożenie ze strony ZSRR jest większe, choć agresja Niemiec bardziej prawdopodobna. Wobec Niemiec mogliśmy jednak uzyskać pomoc Zachodu. Przeciwko ZSRR – nie.
Cała polityka zagraniczna Polski przed wybuchem wojny w 1939 była nastawiona przeciwko Niemcom. Zagrożenie ze strony ZSRR wydawało się niemożliwe. Niemcy atakowały Polskę, wysuwając kolejne żądania. Rosja żadnych roszczeń nie miała. Aż do 17 września 1939 roku.
Niemcy zaczęły II wojnę światową od agresji na ziemie polskie. Opierająca się jej Polska nadaremnie liczyła na pomoc państw zachodnich. Atakujące Niemcy dostały wsparcie od ZSRR.
Pakt Ribbentrop-Mołotow
Rosja i Niemcy nie uczestniczyły w wypracowaniu warunków pokoju po I wojnie światowej. Traktat wersalski, kończący tę wojnę, 28 czerwca 1919 roku został dany do podpisu i podpisany przez Niemcy. Rosja została pominięta. Zarówno dla Rosji, jak i Niemiec postanowienia traktatu były jednak – ich zdaniem – krzywdzące i oba kraje szybko podjęły współpracę w celu ich omijania lub wręcz zmiany warunków.
Doprowadziło to też do zawarcia 23 sierpnia 1939 roku tajnego porozumienia dotyczącego ataku na Polskę. Hitler nie czuł się na siłach, aby opanować świat. Musiał nawet podzielić się Polską. Podczas negocjacji prowadzonych w sierpniu 1939 roku między Niemcami i ZSRR mówiono wprost o podziale Polski. Od Anglii i Francji ZSRR próbował uzyskać zgodę na wkroczenie do Polski, jednocześnie strasząc Niemców sojuszem z tymi krajami. Hitler utrzymywał wówczas osobisty kontakt ze Stalinem i mówił, że „Rosja nie ma żadnego interesu w ratowaniu Polski, a Stalin zdaje sobie sprawę, że znaczyłoby to koniec jego reżimu, bez względu na to, czy armie jego wyszłyby z tej wojny zwycięskie czy pokonane.”
23 sierpnia podpisano między ZSRR i Rzeszą „pakt nieagresji” – chociaż państwa te nie miały przecież wspólnej granicy. Tajny protokół do paktu zawierał jednak porozumienie ją ustanawiające.
Pakt podpisał Mołotow, minister spraw zagranicznych, ale 23 sierpnia warunki uzgadniał Stalin i on też był świadkiem składania podpisów. W protokole ze spotkania zanotowano, że Stalin zapewnił Ribbentropa: „Rząd radziecki bierze nowy pakt bardzo poważnie. Może on, Stalin, własnym słowem honoru zaręczyć, że rząd radziecki nie zdradzi swego partnera”.
O tym, że pakt ma tajny protokół, świat dowiedział się wprost dopiero w 1948 roku.
Wcześniej można się było tylko tego domyślać, choć Niemcy już w 1940 roku ujawniali jego istnienie i publikowali mapy pokazujące uzgodniony podział terytoriów.
Na mocy porozumienia (zresztą uściślonego kilka dni później co do dokładnego przebiegu granicy) Rzeczpospolita miała być podzielona między oba kraje. 28 września rząd ZSRR wymienił Lubelszczyznę na Litwę. Ostatecznie Niemcy zabrały 48,45 proc. terytorium Polski i 22 miliony ludności, a ZSRR 51,55 proc. terytorium i 13,5 mln ludności. Protokół zawierał – na wniosek Niemiec – zapis o możliwości w przyszłości zachowania szczątkowego państwa polskiego pod kontrolą okupacyjną. Rząd radziecki uznawał, że jest to możliwe tylko kosztem ziem zabranych przez Niemcy. Odpowiedni fragment protokołu głosił: „Zagadnienie, czy interesy obu państw czynią pożądanym utrzymanie odrębnego państwa polskiego i jakie mają być granice tego państwa, może być ostatecznie rozstrzygnięte dopiero w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę sprawę w drodze przyjaznego porozumienia”.
Uzgodnione uderzenie na Polskę Niemcy rozpoczęły 1 września, bez formalnego wypowiedzenia wojny. 17 września o świcie protokół tajny w życie wprowadził ZSRR, ponaglany zresztą do tego przez Niemców już od 3 września.
Czy Polska mogła obronić się we wrześniu 1939?
Przewaga Niemiec była znaczna i dotyczyła tak liczby ludności, jak stanu gospodarki i przygotowania militarnego. Przy ataku z obu stron Polska nie miała już żadnych szans obrony swojego terytorium. Porozumienie z ZSRR dawało Niemcom możliwość rozpoczęcia wojny.
Trzeba wskazać, że plany obronne Polski nie uwzględniały potrzeby walki na dwóch frontach. Jeszcze 2-3 września zamierzano ewakuować rząd do Lwowa, ostatecznie postanowiono przenieść go do Lublina i coraz dalej w stronę Rumunii i Węgier (14 września).
Jeszcze 15 września gen. Rydz-Śmigły miał pokazywać prezydentowi Mościckiemu depeszę francuską o zapowiadanej na 17 września ofensywie na Zachodzie… Nie wiadomo, czy było to możliwe, skoro dyplomacja Francji 16 września uzgadniała, że „ograniczona akcja, do której ZSRR może się posunąć wobec części obszarów Polski, zagrożonych inwazją niemiecką, nie powinna koniecznie pociągać za sobą natychmiastowej reakcji dyplomatycznej z naszej strony. (…) Dopóki istnieć będzie margines działania, jaki ZSRR zapewnił sobie między dwoma grupami mocarstw, musimy umożliwić mu korzystanie z niego. (…) Ważne jest, by nie zamykać żadnej z dróg, nawet pokrętnych, które Rosja pozostawiła otwarte, nie zrywać żadnego z istniejących kontaktów, dopóki ZSRR nie znajdzie się świadomie w przeciwnym obozie”.
Cóż, niewiele w tej francuskiej depeszy troski o Polskę…
ZSRR: „Państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć”
Niemcy ponaglali ZSRR, wreszcie w nocy z 16 na 17 września ambasador niemiecki odwiedził Mołotowa i dowiedział się, że zbrojne wystąpienie sowietów nastąpi lada dzień. Został też przeproszony za przygotowywaną notę z umotywowaniem postępowania, zawierającym „nutę, mogącą urazić niemieckie uczucia” i poproszony, „aby ze względu na trudną sytuację rządu sowieckiego przejść nad tą drobnostką do porządku”.
Tej samej nocy ambasador Polski wysłuchał odczytaną przez wiceministra spraw zagranicznych Potiomkina (i odmówił przyjęcia) notę rządu ZSRR ze stwierdzeniami, jakoby:
„Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje rejony przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte między ZSRR a Polską utraciły swą moc. Pozostawiona sobie samej i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań i prób zaskoczenia, mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd radziecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.
Rząd radziecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd radziecki wydał rozkazy naczelnemu dowódcy Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.
Rząd radziecki zamierza jednocześnie podjąć wszelkie wysiłki, aby uwolnić lud polski od nieszczęsnej wojny, w którą wpędzili go nierozsądni przywódcy, i dać mu możliwość egzystencji w warunkach pokojowych”.
Jeszcze długo traktowano agresję sowiecką na Polskę jako nieuzgodnioną z Niemcami, dopatrując się w ZSRR przeciwnika Hitlera, a nie sojusznika…
Pół Polski jeszcze wolne…
Ba, tuż po wejściu Armii Czerwonej (kilkadziesiąt dywizji) w granice Polski minister Beck oceniał, że mamy do czynienia z agresją, ale już kilka godzin potem zaczęto ustalać… „co oznacza wkroczenie bolszewików”. Wątpliwości rozwiali (ale tylko połowicznie – jako że deklarowali obronę, a nie atak) Rosjanie, podając ok. godziny 8 rano (czasu polskiego) przez radio treść noty przekazanej (czy też odczytanej) w nocy polskiemu ambasadorowi.
Mimo to w sferach rządowych zapanował chaos. Rząd nie wydał oświadczenia o stanie wojny z ZSRR. Zajęty był już tylko ewakuacją, choć wojsko walczyło, a Polska opierała się obu agresorom jeszcze przez dwa tygodnie.
W momencie przyłączenia się do wojny ZSRR wciąż broniła się Warszawa.
Wojska Korpusu Ochrony Pogranicza stawiały opór (np. oddziały ppłk Marcelego Kotarby), ale i wstrzymywały działania w chwili spostrzeżenia, że mają do czynienia z wojskami ZSRR, a nie niemieckimi. Wjeżdżając, wojska te podawały się często za sojuszników, mających zamiar walczyć z Niemcami, twierdzono nawet, że w nocy ZSRR wypowiedział wojnę III Rzeszy. Na wjeżdżających czołgach zatykano białe flagi. Armia Czerwona rzekomo przemieszczała się w celu walki z Niemcami.
Gen. Rómmel, dowódca obrony Warszawy, miał ok. godz. 10 wydać rozkaz, „aby nie bić się z bolszewikami i traktować ich jako oddziały sprzymierzone”. Kilka godzin później donoszono już o wydaniu „dyrektywy ogólnej” Naczelnego Dowództwa w sprawie niestawiania oporu Armii Czerwonej.
Wieczorem 17 września TASS opublikowała komunikat, z którego wynikało, że Armia Czerwona zajęła miejscowości oddalone od granicy o ok. 30-50 km. Nie szła więc szybko, a opór stawiany przez polskie wojska był silniejszy na północy – w oddaleniu od Naczelnego Wodza, zatem tam, gdzie „dyrektywa ogólna” docierała trudniej.
W kolejnych dwóch dniach Armia Czerwona już rozbrajała Wojsko Polskie, oficerowie trafili do Katynia…
Ucieczka czy ewakuacja?
Wreszcie ogłoszono, że rząd będzie kontynuował pracę z Francji, gdzie miały się też przedostać polskie oddziały. Okazało się to nierealne.
W nocy z 17 na 18 września przez granicę do Rumunii przeszło ok. 23 tysięcy Polaków. Wśród nich był prezydent Mościcki, rząd, a nawet… Naczelny Dowódca marszałek Śmigły-Rydz. Rząd internowano natychmiast. Wojsko rozbrojono.
Na szybkie przekroczenie granicy nalegał gen. Sikorski – miał twierdzić, że jego dobre stosunki z Francją w kołach wojskowych i politycznych pozwolą odtworzyć tam wojsko polskie.
Ostatni rozkaz Śmigłego-Rydza z 20 września z terytorium Rumunii głosił: „Trzeba zacisnąć zęby i przetrwać. Położenie się zmieni, wojna jeszcze trwa. Będziecie jeszcze bić się za Polskę i wrócicie do Polski, przynosząc jej zwycięstwo”.
Wiele oddziałów nie zaprzestało jednak walki. Także na wschodzie kraju walczyły oddziały WP i KOP – m. in. gen. Wilhelm Orlik-Ruckemann, gen. Franciszek Kleeberg.
Klęska września była ogromna. Także polityczna – a jej rozmiar zwiększył się po agresji ZSRR i całkowitym chaosie, jaki wówczas zapanował.
Przyjaźń niemiecko-radziecka trwała do czerwca 1941 roku, kiedy to Hitler zaatakował Stalina – wbrew zawartym traktatom, bez wypowiadania wojny, zaskakując go i wykorzystując brak przygotowania wojskowego na atak od tej strony kraju…
Sojusznik Hitlera czy jego wróg?
Już 31 października 1939 roku Mołotow na posiedzeniu Rady Najwyższej ZSRR określił wyraźnie intencje ZSRR: „Wystarczyło jedno mocne uderzenie na Polskę, najpierw ze strony Armii Niemieckiej, potem zaś ze strony Armii Czerwonej, aby nic nie pozostało z Polski, tego bękarta traktatu wersalskiego, który egzystował tylko przez ucisk narodowości niepolskich”.
Trzeba było bardzo nie chcieć widzieć sojuszu radziecko-niemieckiego, żeby go nie potępić. Brak jednoznacznego określenia agresji radzieckiej przez polski rząd we wrześniu 1939 roku bardzo w tym „niewidzeniu” pomógł. Skutkiem niepotępienia postawy ZSRR przez świat i Polskę było bezkrytyczne pozwolenie ZSRR na stawianie się po wojnie w roli wyzwoliciela od hitleryzmu i darowanie mu ogromnej strefy wpływów. Inne kraje współpracujące z Hitlerem takich forów nie miały.
W 2013 r. Sejm w przyjętej przez aklamację uchwale ustanowił 17 września – rocznicę agresji sowieckiej na Polskę z 1939 roku – Dniem Sybiraka.