Władysław Bełza, fot. NAC
Władysław Bełza, fot. NAC
Kto ty jesteś?
Czy „Polak mały” pozna swój katechizm w szkole? Czy edukacja przygotuje go do życia we wspólnocie? Co i z jakim efektem kształtowało polskie dzieci w międzywojennym Lwowie, a do czego odwołujemy się dziś – i z jakim skutkiem?
Postać Władysława Bełzy ma ważne miejsce we wspomnieniach Maryli Wolskiej (z domu Młodnickiej). Ta młodopolska poetka spotkała takich znakomitych poetów, jak Konrad Ujejski, Leopold Staff – ale to Władysławowi Bełzie poświęciła strony przepełnione wyjątkowym ciepłem i wzruszeniem.
Pamiętała poetę z dzieciństwa. Wówczas Bełza – z urodzenia warszawiak, który potem przeniósł się do Poznania, a w 1871 otrzymał nakaz opuszczenia państwa pruskiego – osiadł już we Lwowie, pracował w Ossolineum, a w połowie lat osiemdziesiątych zamieszkał z żoną w tym samym co rodzice Maryli domu, zajmując piętro pod rodziną Młodnickich.
„Kilkanaście lat, aż do mego zamęścia, przeżyłam z tymi dwojgiem kochanych ludzi pod jednym dachem i doprawdy – z wyjątkiem tylko wakacji – nie było dnia, aby ktoś z nas u nich albo od nich u nas się nie pokazał” – przynosząc kwiaty, słodycze albo książki, jak wspomina Maryla. Bo Bełza był człowiekiem do gruntu przychylnym i życzliwym drugiemu, „naprawdę lubił – zrobić drugiemu czy bodaj powiedzieć coś przyjemnego”.
„Bełza miał wszelako daleko większy talent życia i słowa niż tak zwanego pióra. Był jak najciekawszy żywy raptularz, który można było czytać z pożytkiem zawsze, na której bądź stronicy by się otworzył” – wspomina. Zauważa też: „Trudno mi dać pojęcie o tym, jak innym, treściwszym, ciekawszym, świeższym umysłowo był sam Bełza w porównaniu z tym, co napisał. Myślę tu przede wszystkim o jego prozie i o tym, co wydał o Mickiewiczu. Są ludzie, którzy muszą pisać, aby się ich zobaczyło. Są, na odwrót, tacy, którzy aby się stali sobą, muszą <pióro> odłożyć… Właśnie takim był Bełza. Mam przekonanie, że jedynie jego <Katechizm polskiego dziecka> – do pewnej mety oczywiście! – próbę czasu wytrzyma. Podobnie jak po Konopnickiej z czasem zostanie tylko <Rota>, wzięta przypadkowo na skrzydła muzyki. Pamięć o Bełzie zatrzyma się najdłużej na powadze owego patrzącego dzieciom w oczy pytania: <Kto ty jesteś?>”
Nie myliła się Maryla Wolska. Nikt już nie pamięta opracowań Bełzy o Mickiewiczu, ale wierszyk zaczynający się od pytania „Kto ty jesteś?” znają chyba wszystkie polskie dzieci. Czy te młodsze poznają też odpowiedź na zadane pytanie?
Niekoniecznie, a już na pewno niekoniecznie w szkole. Nowa podstawa programowa pomija wiersz Bełzy w proponowanym wykazie lektur „do wspólnego i indywidualnego czytania” na etapie wczesnoszkolnym. Wymienia wprawdzie w wykazie lektur dla klas IV-VI „krótkie utwory literackie poznawane w całości”, a wśród nich podaje też Mazurek Dąbrowskiego i pieśni patriotyczne, w tym „Rotę” Marii Konopnickiej, ale o „Katechizmie” Bełzy nie wspomina. Zaznacza też, że „Na egzaminie ósmoklasisty nie obowiązuje znajomość treści i problematyki krótkich utworów literackich poznawanych w całości (…)”.
A więc nadeszła „meta próby czasu”? Z pewnością raczej drugi literacki obieg…
Co warto wiedzieć o tym, jak powstał ów niepozorny wierszyk, głęboko schowany w sercach nie tylko małych Polaków?
„Katechizm polskiego dziecka” po raz pierwszy Bełza ogłosił drukiem w 1900 roku. Napisał go dla Luka, syna Maryli Wolskiej, a swojego chrześniaka – i to jemu zadedykował cały tomik, noszący tytuł otwierającego go utworu.
Utworu niewielkiego:
„– Kto ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak twój?
– Orzeł biały.
– Gdzie ty mieszkasz?
– Między swemi.
– W jakim kraju?
– W polskiej ziemi.
– Czem ta ziemia?
– Mą ojczyzną.
– Czem zdobyta?
– Krwią i blizną.
– Czy ją kochasz?
– Kocham szczerze.
– A w co wierzysz?
– W Polskę wierzę!
– Coś ty dla niej?
– Wdzięczne dziecię.
– Coś jej winien?
– Oddać życie.”
Maryla Wolska wspomina wizytę z pięcioletnim wówczas Ludwikiem i młodszym Kazikiem u poety, który po powrocie z pracy około godziny siedemnastej odpoczywał już jak zwykle w łóżku, obłożony książkami (wstawał o czwartej i zaczynał dzień od opisania dnia poprzedniego w pamiętniku).
„Gdy Bełza napisał swój <Katechizm>, który dedykowany Lukowi rozejść się miał z czasem po świecie polskim w tysiącach i tysiącach odbitek, Luk był pierwszym dzieckiem w Polsce, który go umiał na pamięć.
Pamiętam ten popis… Poszłyśmy z Mamą i obydwoma chłopcami około piątej do Bełzy. Leżał już oczywiście pod swoją błękitną kołdrą, założoną książkami (…). Luk śmiało wyrecytował wstępny wiersz <Katechizmu>. Bełza wzruszył się mocno, wciągnął go na kołdrę, wyściskał i wycałował, a potem pół żartem, pół serio zapytał:
– No cóż? Jakby tak kiedyś naprawdę przyszli Moskale, czybyś oddał życie?
– Oddałbym… – napuszył się z przekonaniem Luk.
– A ty? – zwrócił się Bełza do Kazia.
– A pan? – odpalił głowacz spokojnie, godząc w Bełzę tłustym niebieskim okiem.
– Poszedłbym razem z wami! A jakże! – śmiał się Bełza.
A na to Kazio:
– Jak my pójdziemy, to pan już… oho! – uciął czując, że się zapędził nieładnie…
– Masz rację, obywatelu! – rad nierad, śmiejąc się, wykrzyknął Bełza. – Mnie już wtedy nie będzie…
Bardzośmy były oburzone za trzeźwą śmiałość naszego <twardego> kocura, ale jakże się było nie śmiać? A po latach spełniło się i to, za co ręczył Luk, i to, co Bełzie przepowiedział Ziuba…
Umarł Bełza w sam czas, jeden z tych szczęśliwych, którzy czekali wierząc, zniewagi spełnienia nie dożywszy!”
Te zapiski o Bełzie kończą, przerwane w maju 1926 roku, wspomnienia Maryli Wolskiej, do których nigdy nie wróciła, umierając cztery lata potem.
Władysław Bełza zmarł 29 stycznia 1913 we Lwowie.
Ludwik Wolski spełnił obietnicę. W czasie wojny polsko-ukraińskiej pracował jako komisarz rolniczy w majątku Perepelniki. „Za napisanie wiersza satyrycznego pt. Ukraina został jesienią 1918 r. aresztowany przez władze ukraińskie i parę miesięcy później zamordowany po okrutnych torturach wraz z kilkudziesięcioma Polakami na dziedzińcu Zamku Sobieskich w Złoczowie. Przed śmiercią prosił kapelana więziennego, aby przekazał rodzicom, że <umarł jako dobry Polak>. Jego ciało władze polskie ekshumowały i pochowały 29 września 1921 r. w Kaplicy-Mauzoleum Orląt Złoczowskich na cmentarzu w Złoczowie” – podaje Wikipedia.
Sam Bełza nie miał własnych dzieci – wychował wraz z żoną jej bratanka, zabitego w 1941 przez sowietów.
Czego więc uczyć? Czy ktoś patrzy dzisiejszym uczniom w oczy?
Uczeń po trzech latach szkolnej nauki – zgodnie z nowym rozporządzeniem – „identyfikuje się z grupą społeczną, do której należy: rodzina, klasa w szkole, drużyna sportowa, społeczność lokalna, naród; respektuje normy i reguły postępowania w tych grupach” – zapowiada skutki zaplanowanej szkolnej edukacji minister edukacji narodowej Barbara Nowacka.
Czy wskazuje dobrą kolejność wspólnot? Czy przewidywane wychowanie uchroni chociażby przed tak chętnie dziś diagnozowaną wśród młodzieży depresją i rozchwianiem emocjonalnym? Czy pomoże ustalać reguły postępowania w grupach, a nie tylko je respektować?
Bełza podpowiadał w wierszu „Co kochać?” z tego samego tomu „Katechizm polskiego dziecka”:
„W czyjem sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, rodzina i ojczyzna!”
Łatwiej byłoby nie tylko o zdrową młodzież, ale i o dobrych ministrów i posłów.
O 11 lipca, Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej czytaj też:
„Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary”