Czy handel w niedziele jest potrzebny?
Fot. Hannes Edinger z Pixabay
Czy handel w niedziele jest potrzebny?
Fot. Hannes Edinger z Pixabay
Handel w niedzielę nie taki znów potrzebny?
Nie ma zgody w rządzącej koalicji, temat wprowadzenia handlu w dwie niedziele w miesiącu odłożono na następne posiedzenie.
Projekt wprowadzenia handlu w dwie niedziele w miesiącu okazuje się kontrowersyjny.
Więcej o projekcie:
Nie dokończono I czytania – wniosek o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu nie został rozpatrzony na 13. posiedzeniu Sejmu.
A jakie są argumenty?
Zakaz handlu zbędny
Poseł Ryszard Petru bronił swojego projektu i wskazywał, że już dziś zakaz handlu w niedzielę nie dotyczy 33 przypadków i ok. 10 tys. placówek. Wyłączone są m.in. sklepy, w których handel jest prowadzony przez przedsiębiorcę będącego osobą fizyczną wyłącznie osobiście, piekarnie, cukiernie, lodziarnie, miejsca, gdzie prowadzony jest skup produktów pochodzenia rolniczego i te, w których odbywa się rolniczy handel detaliczny oraz te, w których odbywa się handel maszynami rolniczymi między 1 czerwca a 30 września. Wykorzystywane są zostawione furtki prawne, w niedzielę zakupy są droższe, a handel przenosi się do Internetu.
– W każdą niedzielę na śmietnik w Polsce wyrzucanych jest 25 t żywności, która nie dotrwa do poniedziałku – argumentował poseł.
Zakaz niedzielnego handlu nie pomógł w rozwoju małych sklepów.
– W 2015 r., jeśli chodzi o rynek spożywczy, 27% to były dyskonty, dzisiaj jest to 37%. Taki jest efekt zakazu handlu w niedzielę. Widać jak na dłoni, że prawdziwym celem ustawy była likwidacja polskich sklepów, małych sklepów, na rzecz dużych sieci handlowych. I to się wam udało, to się PiS-owi udało – mówił poseł.
Zakaz handlu potrzebny
Projektowi sprzeciwili się posłowie Lewicy – ze względu na ochronę pracowników.
Obecnego rozwiązania bronili też posłowie PiS – podnosząc jako korzyść to, co było argumentem przeciw u projektodawców zmian, tzn. fakt, że nie mamy do czynienia z zakazem, a tylko z ograniczeniem.
– W chwili obecnej, jak spojrzymy na sondaże społeczne, zdecydowana większość Polaków nie chce poszerzania czy też, mówiąc inaczej, liberalizowania tejże ustawy, aby na mocy tejże zwiększać liczbę niedziel, w które pozwala się na handel. Waszym projektem burzycie tę relację, demolując, że tak powiem, przyjęty już model, który doskonale funkcjonuje – twierdził poseł Jan Mosiński, który przedstawił stanowisko Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.
Argumentowi o nieskuteczności powstrzymywania upadku małych sklepów sprzeciwił się poseł Jarosław Sachajko.
– Właśnie dzięki temu, że mieliśmy czy mamy tę ustawę, część tych sklepów jednak wciąż pozostała. Jest problem z franczyzą, ale pan nie powiedział, że w tych sklepach franczyzowych, w Żabce czy w Lewiatanie pracują ich właściciele. Tu chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeżeli ktoś chce w niedzielę pracować w takiej sieci franczyzowej, to wykupuje licencje i pracuje w niedzielę, ale tam nie ma przymusu pracy, a w supermarketach jest – mówił poseł.
Poseł Żaneta Cwalina-Śliwowska apelowała:
– Proszę państwa, koniec hipokryzji. Pracownicy centrów logistycznych pracują w niedziele. Pracownicy magazynów sieci handlowych pracują w niedziele. Pracownicy dyskontów też pracują w niedziele, ale w nocy. Dlaczego? Bo muszą przygotować sklep do poniedziałku, muszą go zatowarować. Służby zakupowe pracują w niedziele, bo muszą kupić świeże produkty, muszą je zakontraktować. Giełdy rolno-spożywcze także pracują w niedziele. Te świeże produkty trzeba gdzieś kupić na poniedziałek. Handel też pracuje w niedziele. Mamy e-handel. Ci, którzy dostarczają towary na telefon, też pracują w niedziele. Kierowcy, którzy dowożą towar, też pracują w niedziele. Skończmy z hipokryzją. Stwórzmy te przepisy w ten sposób, żeby odpowiadały stanowi faktycznemu, żeby pracownik mógł zarobić więcej w niedziele – przede wszystkim pracownik handlu, bo to jest najcięższa praca.
Czy Sejm zmieni przepisy? Może kiedyś, na tym posiedzeniu problemu nie rozstrzygnięto, nie wiadomo, czy prace nad projektem będą kontynuowane. Wniosek o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu będzie przegłosowany na kolejnym posiedzeniu Sejmu.