Zakaz hodowli zwierząt futerkowych to groźny precedens hodowlany czy wyraz rozsądku i wrażliwości?
Fot. Сергей Шабанов z Pixabay
Zakaz hodowli zwierząt futerkowych to groźny precedens hodowlany czy wyraz rozsądku i wrażliwości?
Fot. Сергей Шабанов z Pixabay
Dlaczego mielibyśmy zaprzestać hodowli zwierząt na futra?
Wraca pomysł wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych – z wyjątkiem królika. Przez organizacje rolnicze został odebrany jako groźny dla wszystkich hodowli precedens.
Projekt ustawy 14 czerwca złożyła w Sejmie grupa posłów: KO, Polska2050-TD, Lewica, a ich przedstawicielką jest poseł Małgorzata Tracz.
Projekt – oprócz zakazu wprowadzenia hodowli zwierząt na futra, który miałby obowiązywać od 2029 roku – wprowadza odszkodowania dla hodowców, wypłacane ze skarbu państwa. Odszkodowania miałyby być malejące z każdym rokiem – 25 proc. średniego rocznego przychodu z prowadzonej działalności w latach 2021-2023 otrzymałby rolnik, który zakończył działalność do 1 stycznia 2025 roku, potem z każdym rokiem odszkodowanie byłoby niższe o 5 proc., aż do 5 proc. rocznego przychodu przy zaprzestaniu działalności do 1 stycznia 2029.
Dlaczego miałby być wprowadzony zakaz?
W obszernym uzasadnieniu jako pierwszy argument przytoczono społeczne poparcie dla inicjatywy, wyrażone w badaniu z 2016 roku GfK Polonia.
Odnotowano też duże poparcie dla inicjatywy obywatelskiej z 2011 roku i poparcie posłów dla „piątki dla zwierząt” z 2020 r.
Powołano się na zmianę podejścia konsumentów do wyrobów z futer naturalnych i rezygnowanie z futer przez firmy, marki i projektantów.
Kolejnym argumentem przeciwko hodowli jest dobrostan zwierząt futerkowych. Chów klatkowy jest wyłącznym sposobem prowadzenia tej hodowli. Nie pozwala to na realizowanie potrzeb zwierząt. Występują u nich zaburzenia psychiczne. Uśmiercanie prowadzone jest często w sposób nieprawidłowy.
Organizacje pozarządowe pokazały wiele uchybień i nadużyć hodowców.
NIK wykazała nieprawidłowości w nadzorze weterynaryjnym i współpracy inspekcji weterynaryjnej i ochrony środowiska. Niewystarczający był nadzór Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Funkcjonowanie ferm rodzi problemy środowiskowe i społeczne.
Aspekty gospodarcze
Z danych wojewódzkich inspektoratów weterynarii wynika, że w Polsce w 2020 roku działało 810 ferm zwierząt futerkowych. Z kolei z danych GIW wynika, że 31 stycznia 2024 na terenie Polski zarejestrowanych było 360 ferm, na których utrzymywane były mięsożerne zwierzęta futerkowe, z czego 13 zawiesiło działalność.
Polski przemysł futrzarski odpowiada za 0,0008 PKB. Ma mniej niż 2 tys. zatrudnionych, w połowie to osoby z zagranicy. Wpływy podatkowe z działu „chów i hodowla pozostałych zwierząt” są niewielkie, w 2023 z CIT to 1,9 mln zł, z PIT 0,8 mln zł.
Jak przekonuje uzasadnienie projektu, znikomy wpływ ma zagospodarowanie w fermach obocznych produktów pochodzenia zwierzęcego – w 2018 na fermy trafiło 446 552 ton krajowych UPPZ, co stanowiło 26,68 proc. wszystkich wyprodukowanych, a 34 120 ton UPPZ sprowadzono z zagranicy. W kolejnych latach zagospodarowanie UPPZ wykazuje tendencję spadkową.
Inni już to mają?
Zakaz hodowli w celu pozyskania futer obowiązuje m.in. od 2004 r. w Austrii, częściowo w regionach Belgii, kończy się okres przejściowy w Bośni i Hercegowinie, zakaz wprowadziły Czechy, zakaz niektórych hodowli (lisy i jenoty) jest w Danii, we wrześniu 2020 zakaz z pięcioletnim okresem przejściowym wprowadziła Francja. W 2017 roku Niemcy podniosły wymagania wobec ferm futrzarskich, zamknięte zostały wszystkie fermy. Zakazy prowadzenia hodowli obowiązują w Luksemburgu, Holandii, Norwegii, Estonii (zakaz od 2026), Macedonii, Serbii, Słowacji (okres przejściowy do 2025), Szwajcarii, Wielkiej Brytanii.
Podkreślono fakt wygaszenia produkcji w Holandii – tam w momencie wprowadzenia zakazu działało wiele ferm, „fermy z kapitałem holenderskim odpowiadają za znaczną część produkcji futrzarskiej w Polsce”.
Zdaniem projektodawców nawet wprowadzenie zmian rekomendowanych jako certyfikacje WelFur nie poprawi losu zwierząt.
Norki przenoszą wirus SARS-CoV-2, na fermach odnotowano też zakażenia wirusem ptasiej grypy H5N1.
Prace nad wprowadzeniem zakazu hodowli zwierząt na futro prowadzi Unia Europejska – decyzja UE ma być ogłoszona najpóźniej w marcu 2026 r.
Zakaz dobry dla wszystkich?
Zakaz poprzedzałby okres przejściowy, co hodowcom umożliwi przebranżowienie.
Lokalne społeczności odetchną.
Ochrona przyrody nastąpi, a wartość życia i stan środowiska się poprawi.
Budżet nie ucierpi, tak jak i stan zatrudnienia.
Słowem – same zalety: „Wobec przedstawionych problemów związanych z funkcjonowaniem przemysłu futrzarskiego w Polsce, uciążliwością dla mieszkańców, znikomymi wpływami do budżetu, niewielką liczbą generowanych miejsc pracy, problemami z nadzorem weterynaryjnym nad fermami, nieskuteczną certyfikacją hodowli i systemową niemożliwością zapewnienia w obecnym kształcie hodowli potrzeb dobrostanowych zwierząt wprowadzenie zakazu takiej działalności wzorem innych państw, poprzedzone odpowiednim okresem przejściowym, wydaje się być rozwiązaniem w pełni racjonalnym i proporcjonalnym, zgodnym z obecną wrażliwością społeczną i wiedzą naukową o potrzebach behawioralnych zwierząt zabijanych tylko ze względu na ich futro” – podsumowano.
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że – jak podkreślono – większość krajów wprowadzających zakaz nie przewidziała rekompensat dla hodowców, a okresy przejściowe miały pozwolić na przebranżowienie. Wiele ferm jest nierentownych, zamknięcie ich nie oznacza utraty zysków.
Podkreślono też, że nie ma innej możliwości realnego poprawienia dobrostanu zwierząt – w Niemczech wprowadzenie podnoszenia standardów doprowadziło do zamknięcia ferm.
Zamknięcie ok. 360 ferm funkcjonujących w Polsce nie będzie miało istotnego wpływu na gospodarkę – ten wpływ będzie raczej pozytywny przez pozytywne skutki dla branży turystycznej.
Czy to kosztowne?
Koszty dla budżetu państwa miałyby wynosić: w 2025 roku – 140 mln zł, w kolejnych latach: 112, 84, 56 , 28 mln zł. To kwoty maksymalne, a pełna pula odszkodowań nie przekroczy 140 mln zł.
Z dołączonych do projektu opinii wynika, że projekt został negatywnie przyjęty przez podmioty branżowe, które wskazują na niechęć do ograniczania jakiejkolwiek produkcji zwierzęcej czy rolnej – niezależnie od sektora, ale opinie nie zawierały merytorycznych argumentów czy propozycji, zapowiadając je na czas po rozpoczęciu przez Sejm prac nad projektem.