Scroll Top
tree-gab559fcd7_1920

Fot. 777pit z Pixabay

Fot. 777pit z Pixabay

Nawodnienia, zadrzewienia i zniszczenia czyli problemy zawsze żywe, a wciąż nierozwiązane

Co jest, a co nie jest przedmiotem prac MRiRW i sejmowej Komisji Rolnictwa? I czy to dobrze, czy źle? Dwa tematy z tego cyklu – a nawet chciałoby się powiedzieć: serialu – wróciły podczas niedawnej sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Obradowała ona w zasadzie na temat zadrzewień na obszarach wiejskich ze szczególnym uwzględnieniem zadrzewień śródpolnych, ale ponieważ w zadrzewieniu śródpolnym wiele się dziać może i rośnie ono z wykorzystaniem wody, poruszono też temat nawodnienia oraz ptaków, bobrów i wilków, po opuszczeniu zadrzewień niszczących pracę rolników.

Nawodnienia – działań sporo, a czy wystarczająco dużo?

Jak poinformował wiceminister rolnictwa Krzysztof Ciecióra, resort rolnictwa tylko częściowo zajmuje się kwestiami nawodnienia. A w jakiej części? Wiceminister tak zapowiedział działania resortu w tym zakresie:

– Mogę tylko powiedzieć, że w ramach naszej odpowiedzialności i naszej kompetencji w ramach „Krajowego planu odbudowy” będziemy odpowiedzialni jako Ministerstwo Rolnictwa za rozdysponowanie 667 mln euro. Będą to pieniądze skierowane do samorządów. Z tego, co pamiętam, około 300 mln euro zostanie skierowanych dla samorządów na realizację inwestycji wodno-kanalizacyjnych na terenie gmin. Druga część tej kwoty będzie przekazana samym rolnikom na budowę zbiorników retencyjnych, chyba do powierzchni 5 tys. m2 taki zbiornik będzie można budować. Poczyniliśmy też zmiany w Prawie wodnym, aby ułatwić budowę zbiorników, zmniejszyć kwestie formalnoprawne przy jego funkcjonowaniu. Ponadto w ramach kwoty, o której wspomniałem, 667 mln euro, jest jeszcze kwota przeznaczona właśnie dla ODR-ów, aby promować i aktywizować budowę, tworzenie partnerstw społeczno-partnerskich, wodnych partnerstw, czyli spółek wodnych, innych rozwiązań, które pozwolą w jak najlepszym stopniu planować, a później realizować inwestycje w celu zatrzymania wody. Warto też podkreślić, że mamy ekoschemat w ramach nowej polityki rolnej, w ramach planu strategicznego. To ekoschemat, na który przeznaczamy 20 mln euro rocznie dla użytkowników łąk i pastwisk, którzy przynajmniej przez 12 dni, kolejnych 12 dni, będą utrzymywać podtopienia na terenie działek. Będzie to około 300 zł za hektar, przeliczając na złotówki, właśnie dla tych gospodarstw. Tak że działań z naszej strony jest całkiem sporo, ale warto podkreślić, że to nie nasz resort, nie Ministerstwo Rolnictwa jest ministerstwem właściwym do spraw polityki wodnej.

Czy takie działania okażą się wystarczające, aby powstrzymać suszę?

Zobaczymy za rok. Ale pamiętajmy, że – jakby co – nawodnienie to problem innego niż rolnictwo resortu.

Strzelać, płacić odszkodowania, czy może podziwiać?

Kilku posłów i zaproszonych gości wskazało na problemy wynikające z obfitości zwierząt i ptaków – ale też okazuje się to problemem nie tak bardzo rolniczym.

Poseł Stefan Krajewski (z KP) przekonywał, że „nic tyle złego nie robi właśnie w zadrzewieniach śródpolnych, w różnych zakrzaczeniach, co bobry w ostatnich latach”.

– Rzeki, które płynęły pośród olszyn, pośród zadrzewień, dzisiaj są rzeczkami, strużkami, które płyną pośród pól, bo bobry zniszczyły wszystkim ten cały drzewostan. Jeżeli rolnik wycina jedno drzewo ze względu na to, że drzewo zagraża bezpieczeństwu czy ma jakiś inny plan, to nic takiego się nie dzieje. Ale to, co zostało w ostatnich latach zrobione przez bobry, to jest masakra. To jest brak możliwości uprawy pól, zbioru siana z łąk nadrzecznych, z łąk bagiennych – tam, gdzie bobry grasują. To jest dzisiaj w województwie podlaskim ogromny problem i naprawdę tym problemem bardziej niż Komisja Rolnictwa powinna się zająć Komisja Środowiska – stwierdził poseł.

Nieco bardziej przedsiębiorczy okazał się jego klubowy kolega – Zbigniew Ziejewski. Nie tylko niedawno obradował w sztabie kryzysowym o tym, jak „przeciwdziałać bobrom” chroniąc przed powodzią, ale nawet zapowiedział w ciągu miesiąca opracowanie dotyczące tego „jak płacić rolnikom odszkodowania” za uprawy i ryby zniszczone przez chronione ptaki.

Jednak Małgorzata Golińska, wiceminister klimatu i środowiska, oponowała szybko, że problemem nie jest konieczność ochrony, a niemożność odstrzału, co pokazuje kwestia bobrów – jak wskazała, wydawane odstępstwa od zakazu zabijania nie są wykorzystywane, np. w 2019 r. liczba bobrów objętych zezwoleniami na umyślne zabicie to było około 8 tys., a wykonano ich 200.

Dlaczego się tak dzieje? Tu dotykamy znów kwestii międzysektorowej: polowań.

– Po pierwsze, jest bardzo trudno strzelić bobra, o czym wielokrotnie mówili myśliwi – wskazała wiceminister. – Po drugie, nie jest to mięso, które w jakiś sposób można zagospodarować, co pewnie też jest przyczyną – droga utylizacji. Oczywiście z innej strony, jak myślę, też nie przyczynia się do odstrzału szeroka nagonka na myśliwych, którzy są odsądzani od czci i wiary bez względu na to, co robią i jak robią. Myślę, że też rzadko któremu myśliwemu chce się wykonywać odstępstwo od zakazu zabijania, jeśli w zamian za to ma być właśnie stawiany jako przykład rzeźnika, który eliminuje, pomimo tego, że ma na to zezwolenie. Dyskusja na pewno nie jest łatwą dyskusją, natomiast wskazuje, że nie jest to sytuacja czarno-biała, iż objęcie ochroną jakiegoś gatunku od razu uniemożliwia poradzenie sobie i wsparcie hodowców czy rolników.

A zatem wiemy już, że ochrona gatunkowa nie stanowi zagrożenia dla rolników.

Za bezpieczeństwo odpowiedzialny samorząd

Pani wiceminister powiedziała też, że podobnie jest z wilkami – ale tu znów mamy problem natury międzysektorowej: otóż kwestie bezpieczeństwa to już odpowiedzialność samorządów. Ale MKiŚ nie uchyla się od działań:

– W porozumieniu z leśnikami, ze stowarzyszeniem działającym właśnie w okolicach i z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska, z Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska budujemy zespoły, które mają wspomagać samorządy, bo to samorządy są odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że zespół ruszy w najbliższych miesiącach, w newralgicznym czasie, z dofinansowaniem narodowego funduszu, i że będzie to przykład dobrego działania i odpowiedzi na wymagania, które stawia wobec nas rosnąca populacja wilka. To na pewno działanie oczekiwane przez hodowców, na pewno pozytywnie odbierane przez wszelkich miłośników przyrody. Mam nadzieję, że jak już to się uda uruchomić, to wrócimy do państwa z informacjami, jak to działa i jaki jest cel.

Może jednak lepiej byłoby cel ustalić na początku działań?

Łowiectwo do resortu rolnictwa?

Sprawa bobrów też ostatecznie okazała się nie dla  Komisji  Rolnictwa – jak zauważył przewodniczący Robert Telus, zagrożenie powodziowe, jakie niosą bobry to temat dobry, ale dla Komisji Środowiska:

– To nie jest tak, że unikam tego tematu, ale to jest ich resortowa sprawa i to oni powinni się nią zająć. Proszę złożyć taki apel do swojej partyjnej koleżanki. My też na to posiedzenie Komisji pojedziemy – zachęcał posła Ziejewskiego.

Wreszcie poseł Jarosław Sachajko znalazł sposób na pokonanie tych międzyresortowych niemożności i przypomniał:

– Pani minister mówi, że są problemy z odstrzałami bobrów, mówi o problemach z wilkami na południu. Pani minister, wilki na północy również są. Dostaję stamtąd sygnały, że są problemy z wilkami. Pani minister tak jakby rozkładała ręce i prosiła o propozycje. Propozycja co pewien czas się pojawia, aby przełożyć łowiectwo do działu rolnictwa, aby łowiectwo podlegało pod Ministerstwo Rolnictwa, wtedy problemy się rozwiążą. Trzeba jednak chcieć to zrobić, a nie, że walczymy z ASF ósmy czy dziewiąty rok i nie można. Teraz z bobrami nie można sobie poradzić, z wilkami nie można sobie poradzić. Mamy kolejne programy, które niewiele zrobią.

Ale wiceminister środowiska podkreślała, że jej resort wcale nie jest bezradny. To problemy są złożone, a nawet niezależne od państwa.

– Nie wiem, w jaki sposób pan poseł Sachajko chciałby rozwiązać problem, zabierając łowiectwo do rolnictwa. Rozumiem, że nakazałby pan myśliwym odstrzał określonej liczby bobrów na siłę? To jest chyba jedyna sytuacja, którą możemy wprowadzić, pamiętając jednocześnie, że Polski Związek Łowiecki jednak jest stowarzyszeniem czy zrzeszeniem niepaństwowym. Trzeba byłoby więc pewnie dyskusji z pełnomocnikiem do spraw łowiectwa, którym ja nie jestem. Nie nadzoruję Polskiego Związku Łowieckiego, jedynie z posiedzeń Komisji sprzed kilku lat pamiętam właśnie te kwestie, a jednocześnie wskazuję, że to nie kwestia ochrony bobra jest problemem.

Wiceminister widzi też nadzieję, aby „rozwiązać te problemy działaniami w miejscu, w którym najczęściej i od najdłuższego czasu się pojawiają”, właśnie tworząc w terenie zespoły mające zapobiegać szkodom:

– Rozwiązania poprzez monitorowanie wilków, założenie im obróż, odstraszania od siedzib ludzkich, czyli zapobieganie zawczasu, a nie postępowanie już po fakcie. Mamy bardzo pozytywny odzew ze strony samorządów, mamy duże zaangażowanie leśników. Mam nadzieję, że te działania pokażą, że można. Dobrze byłoby, żebyśmy wtedy, kiedy zaistnieje już ta grupa, właśnie o tym rozmawiali. Być może takie grupy należałoby stworzyć również w innych częściach naszego kraju. Jak wskazałam na koniec, jestem otwarta na dyskusję, co nie oznacza, że bezradnie rozkładam ręce.

– Zgodzę się z panią minister, bo widzimy pracę pani minister. To nie jest tak, jak pan poseł powiedział, że pani minister się poddaje z czymkolwiek – podsumował przewodniczący Telus i to był już końcowy wniosek z tych obrad.

Dyskusja więc trwa i bez wątpienia chociaż dyskutujący są z tego zadowoleni.

Posty powiązane

error: Content is protected !!