Czy polska produkcja nawozów jest bezpieczna?
Fot. Mediamodifier z Pixabay
Czy polska produkcja nawozów jest bezpieczna?
Fot. Mediamodifier z Pixabay
Polska zaprzestanie produkcji nawozów – wystarczą te z Rosji?
Mało klarowne wypowiedzi ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego nasunęły posłowi Michałowi Moskalowi właśnie takie podejrzenie. Wszystko wyjaśnił dopiero wiceminister Michał Kołodziejczak.
Ale po kolei. Najpierw była wypowiedź ministra rolnictwa w programie „19.30”, dotyczącym sprowadzania do Polski z Rosji rosyjskich nawozów azotowych, w tym mocznika:
„Wszystkie sankcje, które były ze strony Unii, Polski ograniczały gospodarkę rosyjską. Ja w tym obszarze mam inne podejście, a szczególnie jako minister rolnictwa… Powinniśmy dać jednak możliwość, by te nawozy mogły, bo to jest jednak trochę inny produkt.”
„To też pogarsza sytuacje naszych zakładów, ale to jest dobre dla rolników”.
Czujność posła
Program obejrzał poseł Michał Moskal i nabrał podejrzeń i wątpliwości. Zwerbalizował je następująco w interpelacji skierowanej do ministra rolnictwa:
„1. Czy uważa Pan, że skoro – według Pana – sprowadzanie nawozów azotowych z Rosji jest bardziej opłacalne niż kupowanie nawozów wyprodukowanych przez na przykład Grupę Azoty Zakłady Azotowe Puławy SA, Grupa Azoty Zakłady Azotowe Puławy SA powinna zaprzestać produkcji, skoro głównym zadaniem Grupy Azoty Zakładów Azotowych Puławy SA jest produkcja nawozów?
2. Czy nie zgadza się Pan z dotychczasowym kierunkiem polityki zagranicznej Polski i Unii Europejskiej mającym na celu powstrzymanie rosyjskiej agresji na Ukrainie z użyciem sankcji gospodarczych?
3. Czy uważa Pan, że sprowadzanie jeszcze jakichś produktów z Rosji jest dla Polski bardziej opłacalne niż produkowanie ich w Polsce?
4. Dlaczego zachęca Pan polskich rolników do łamania prawa poprzez korzystanie z rosyjskiego mocznika bez inhibitora ureazy, co jest niezgodne z obowiązującą ustawą o nawozach i nawożeniu, ale będzie miało też brzemienne skutki zarówno dla sektora produkcji nawozów w Polsce jak i środowiska?
5. Czy ma Pan świadomość, jakie konsekwencje dla rolników będzie miało zniszczenie rodzimego przemysłu nawozowego i zakładów przemysłowych, takich jak Zakłady Azotowe Puławy SA, a które przybliżają tak nieodpowiedzialne wypowiedzi?
6. Jeśli, jak mam głęboką nadzieję, wycofa się Pan z tych słów, to jakie działania podejmuje i będzie podejmować Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi celem wsparcia przemysłu nawozów azotowych w Polsce, w szczególności wobec szkodliwej polityki UE?”
Rosja nam ponawozi?
Ministrowi Siekierskiemu – działającemu przez wiceministra Kołodziejczaka – nie pozostało nic innego, jak tylko zapewnić i wykluczyć.
Po pierwsze zapewnić co do absurdalności podejrzenia dążenia do ewentualnego zaprzestania produkcji nawozów w Polsce, jako nieopłacalnej. Nic takiego nie nastąpi. „W dobie niestabilnej sytuacji z Rosją, Polska jak i Unia Europejska potrzebuje niezależności od Rosji. Dlatego rezygnacja z produkcji krajowej nawozów wydaje się niedorzeczna” – zagrzmiał i wyjaśnił: „Zgodnie z danymi otrzymanymi z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w całym 2023 r. produkcja wytworzona nawozów mineralnych wyniosła 1,98 mln ton w przeliczeniu na czysty składnik, przy czym od sierpnia do listopada 2023 r. produkcja sprzedana była wyższa niż rok wcześniej. Warto podkreślić, że na wielkość produkcji, jak również na ceny nawozów mineralnych na krajowym rynku wpływ mają czynniki zewnętrzne, w tym tendencje obserwowane na rynku światowym, tj. ceny gazu ziemnego jak i konieczność importu surowców do produkcji.”
O ile ta ostatnia uwaga mogła znów zaniepokoić posła, to kolejne zapewnienia powinny go uspokoić – bo minister wyznał, że popiera „wszelkie kroki mające na celu powstrzymanie rosyjskiej agresji na Ukrainę z użyciem sankcji gospodarczych.” Nie zmienił zdania nawet odpowiadając na prowokacyjne pytanie, dotyczące ewentualnego zaprzestania produkcji jeszcze jakichś innych towarów, których sprowadzanie z Rosji jest bardziej opłacalne. Oświadczył: „Aktualna sytuacja rolników jest trudna, ceny skupu płodów rolnych wróciły do stanów sprzed pandemii COVID oraz agresji Rosji na Ukrainę, podczas gdy ceny środków produkcji, w tym nawozów, środków ochrony roślin oraz energii pozostają na bardzo wysokim poziomie. To wszystko spowodowało zdecydowany spadek rentowności większości kierunków produkcji rolniczej. Będę podejmował wszelkie możliwe działania, które mają na celu zwiększanie opłacalności polskiej produkcji rolnej.”
Poseł nie zagiął ministra także zarzutem, że zachęca rolników do łamania prawa poprzez korzystanie z rosyjskiego mocznika bez inhibitora ureazy – minister nie posiada wiedzy, aby rolnicy z takiego mocznika korzystali, a gdyby ktoś próbował, to przypomina o kontrolach.
Kolejne pytanie o świadomość też nie zatrzęsło światem ministra. „Doceniam rodzimy przemysł nawozowy i zakłady przemysłowe. Jestem dumny, że nasza krajowa Grupa Azoty zajmuje drugą pozycję w Unii Europejskiej w produkcji nawozów azotowych i wieloskładnikowych” – odparł.
I aż szkoda, że skapitulował pytany o plany wspierania produkcji nawozów. Ale przecież wiadomo, że nie mógł powiedzieć nic innego: „Nadzór nad spółkami azotowymi sprawuje Minister Aktywów Państwowych i on jest odpowiedzialny za działania w tym zakresie. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi współpracuje w temacie przemysłu nawozów azotowych, w tym zbiera i analizuje dane dotyczące rynku nawozowego, również pod kątem ich dostępności i cen dla producentów rolnych. Jedynie pełna ocena sytuacji pozwoli wspólnie wypracować dogodne dla wszystkich rozwiązania”.
Rozwiniemy produkcję nawozów w Polsce?
I pomyśleć, że to wszystko zostało zadeklarowane przez MRiRW na dwa tygodnie przed prawie jednogłośnym (7 marca 441 posłów głosowało za, w tym Michał Moskal) wezwaniem przez Sejm, skierowanym do Komisji Europejskiej, do nałożenia sankcji w związku z importem rosyjskiej i białoruskiej żywności oraz produktów rolnych do Unii Europejskiej. Dążenie do wstrzymania przez UE importu tych towarów zapowiedział też premier Donald Tusk. Jak wiadomo, teoretycznie mogłoby to doprowadzić do wzajemnego wstrzymania przez Rosję handlu z UE. A wtedy żadne deklaracje i zapewnienia ministra – oraz niepokoje posła Moskala – nie byłyby już potrzebne… Czy Komisja Europejska wysłucha wezwania z Polski i wstrzyma import z Rosji? We wtorek 12 marca Parlament Europejski debatował na wstrzymaniem importu zbóż z Rosji. Komisarz spraw wewnętrznych Ylva Johansson mówiła, że KE analizuje doniesienia o wzroście importu produktów spożywczych i rolnych do UE z Rosji i Białorusi i „uwzględnia możliwość wprowadzenie dodatkowych środków, gdyby doszło do destabilizacji rynków europejskich w wyniku importu rosyjskich i białoruskich produktów”.
Czy Rosja odpowie tym samym? Czy polska produkcja nawozów – z której tak dumni są i poseł Michał Moskal, i minister Czesław Siekierski – jest bezpieczna? Czy wydarzenia rozwiną się z korzyścią dla cen i rozwoju produkcji nawozów w Polsce – w szczególności zmian wynikających z konieczności importu surowca do produkcji nawozów, spodziewanych zysków polskich rolników i ważnego przecież spokoju niezmordowanego posła Michała Moskala, jeszcze tak niedawno prezentującego z dumą projekt „piątki dla zwierząt”?…
Bez wątpienia wiadomo tylko jedno: na wszelkich sankcjach powinna tracić Rosja.
Czytaj też:
Czy Polska poradzi sobie bez handlu z Rosją, Białorusią i Ukrainą?
Czy Polska poradzi sobie bez handlu z Rosją, Białorusią i Ukrainą?