Sejm X kadencji pracuje, także nad kształtem rolnictwa.
Fot. Anasyasia Troshkina z Pixabay
Sejm X kadencji pracuje, także nad kształtem rolnictwa.
Fot. Anasyasia Troshkina z Pixabay
Sejm X kadencji obraduje. Posłowie pamiętają o rolnictwie…
Pamiętają „przy okazji”, ale symptomatycznie. Czy – i co – może z tej pamięci wyniknąć?
Sejm X kadencji zorganizował się: ma prezydia, zespoły i komisje.
Więcej:
Kto do sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi?
Mirosław Maliszewski przewodniczy KRiRW
Dziś posłowie zajmą się pierwszą ustawą – będzie to obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, dotyczy dodania przepisu przewidującego obligatoryjne przygotowanie, wdrożenie i finansowanie przez Ministra Zdrowia programu polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmującego procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe.
Projekty obywatelskie „przechodzą” między kadencjami sejmu, tak więc do Sejmu X kadencji trafiło 10 obywatelskich projektów nierozpatrzonych przez posłów poprzedniej kadencji.
Żaden z aktualnie znajdujących się w pracach Sejmu projektów ustaw nie dotyczy rolnictwa – chyba że pośrednio, jak projekt ustawy zgłoszony przez posłów PiS o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług zakładający przedłużenie do 30 czerwca 2024 r. stawki 0% VAT na podstawową żywność.
Trzeba jednak odnotować, że nowemu składowi Sejmu nie są obce sprawy rolnictwa, czemu podczas wczorajszych obrad dało wyraz kilku posłów.
Dało wyraz „przy okazji” albo „zamiast”. Ale symptomatycznie.
Przewoźnicy – jak rolnicy – w konflikcie z Ukrainą?
Poseł Stefan Krajewski motywował do pracy obecny rząd, domagając się rozwiązania konfliktu na granicy ukraińskiej, dotyczącego tym razem przewoźników. Bo – jak przekonywał – analogia z rolnictwem jest:
– Nie broniliście polskich rolników, nie bronicie polskich przewoźników. Zróbcie coś jeszcze z tym. Myślę, że pan premier Morawiecki działa.
A czy zadziała?
– Polski rząd zgodził się w Brukseli na to, żeby nie rozwiązać problemów polskich rolników ze zbożem, które napływało, i zgodził się na to, żeby poprzeć umowę z Ukrainą, która znosiła zezwolenia dla ukraińskich przewoźników, co jest dzisiaj źródłem tego problemu. Wnoszę o przerwę i przekazanie informacji właściwego ministra, który poparł rozwiązania uderzające w polską gospodarkę.
Odpowiedział – występując jako poseł – Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury.
– Pragnę odpowiedzieć nie tylko panu posłowi, ale też grupie parlamentarzystów, szczególnie z Koalicji Obywatelskiej, będącej w koalicji: otóż decyzja Komisji Europejskiej, aby to Unia Europejska podpisała umowę z Ukrainą, zapadła niezależnie od naszych opinii, bo takich nie zasięgano. Unia Europejska niezależnie podpisała z Ukrainą umowę, na podstawie której czasowo zawieszono obowiązek… (…) Otóż została podpisana umowa, na skutek której został zawieszony obowiązek posiadania zezwoleń przez transportowców z Ukrainy, którzy wjeżdżają do Polski. Do momentu podpisania tej umowy obowiązywały zezwolenia, które symetrycznie pozwalały realizować kontrakty przewozowe przez polskich przedsiębiorców na Ukrainie i ukraińskich przedsiębiorców w Polsce.
Z tego wynikł protest przewoźników i blokada granicy.
Jest też drugi powód:
– Ukraińcy jednostronnie wprowadzili zmiany na drogach dojazdowych do granicy i na samej granicy po stronie ukraińskiej, co powoduje, że polscy przedsiębiorcy stoją w kolejkach kilka, kilkanaście dni. I to jest powodem protestu, a nie decyzje polskiego rządu, a nie decyzje ministra infrastruktury i pana premiera Mateusza Morawieckiego.
Sytuację tak podsumował poseł Michał Wawer z Konfederacji:
– Piękne jest to obserwowanie, jak PiS z PSL-em przerzucają się odpowiedzialnością za to, co się dzieje na granicy i co się dzieje w polskiej gospodarce. Ja przypominam, że 19 maja 2022 r. w Parlamencie Europejskim wszystkie obecne tu partie poza Konfederacją zagłosowały za otwarciem granic Unii na ukraińską gospodarkę, na ukraiński transport.
UE zagrożeniem dla Polski?
Poseł Konrad Berkowicz z tego samego klubu zarzucił rządowi PiS prowadzenie polityki całkowitej uległości wobec Unii Europejskiej.
– To premier Mateusz Morawiecki jeździł do Unii Europejskiej lobbować, żeby Unia Europejska mogła nakładać na nas podatki. To premier Morawiecki nie złożył weta, do czego miał prawo, podczas uchwalania Fit for 55. To premier Morawiecki nie zgłosił sprzeciwu wobec zakazu samochodów spalinowych na szczycie klimatycznym.
Minister do Spraw Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sęk zabrał głos, domagając się włączenia w porządek obrad uchwały „w sprawie zatrzymania niebezpiecznych dla Rzeczypospolitej Polskiej zmian Traktatu o Unii Europejskiej oraz Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej” i wskazując na rozstrzygające się w tych dniach kwestie pracy nad zmianą unijnych traktatów, a „jest to propozycja zmiany o charakterze bezprecedensowym”.
– Były po drodze różne traktaty akcesyjne, Unia się poszerzała, zmieniała, był jednolity akt europejski, traktat z Maastricht, traktat z Amsterdamu, Nicea, Lizbona. Rzeczywiście w tych traktatach było tak, że część kompetencji przekazywano na rzecz instytucji unijnych. W 2009 r. przecież wokół tego też toczyła się żywa dyskusja. Wówczas śp. prezydent Lech Kaczyński, negocjując rozwiązania traktatu lizbońskiego, zapisał odpowiednie bezpieczniki, bo też były wątpliwości co do tego, czy przekazanie kompetencji nie idzie zbyt daleko. Zostały zapisane bezpieczniki, m.in. tzw. protokół brytyjski, mechanizm z Joaniny i inne elementy. Tym razem ta zmiana idzie, po pierwsze, o wiele dalej niż wszelkie poprzednie zmiany. Po drugie, przekracza granicę, za którą to będzie po prostu zmiana o charakterze nieodwracalnym.
Projekt uchwały został zgłoszony w przeddzień obrad Sejmu – trafił do Komisji ds. UE – wyjaśnił marszałek Szymon Hołownia.
Pytanie o możliwościach wpływu członka UE na jej kształt pozostało więc w zawieszeniu – a przynajmniej Sejm nie określił tu żadnych swoich preferencji.
Rolnictwo już „zaorane”, czy jeszcze wymaga pracy?
W ramach oświadczeń poselskich dwóch posłów zechciało jednak nawiązać do rolnictwa, określając swoje poglądy.
Poseł Grzegorz Braun zapowiedział, że jego klub nie zgodzi się na to, „żeby nasi ludzie, nasi rodacy byli upośledzeni i żeby musieli spełniać bardziej wyśrubowane normy niż ci, którzy pod dowolnym pretekstem są wpuszczani na nasz rynek. Tak jak zaorane zostało już częściowo, w znacznej mierze rolnictwo, tak za chwilę doczeka się tego transport. Bądźmy solidarni z tymi, którzy dzisiaj protestują na granicy.”
– My tu gadu-gadu, a tam na rubieżach, które niebezpiecznie zbliżyły się po ostatnich wiekach do stolicy Polski, na pograniczu, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie nasi rolnicy, przewoźnicy, transportowcy, kierowcy koczują w obronie swoich – uwaga, to powinno się bardzo podobać lewicy z lewej – miejsc pracy – mówił poseł. – A co powinno podobno podobać się lewicy z prawej? Oni koczują, protestują w obronie suwerenności Polski, bronią przed inwazją, agresją eurokołchozu. I to powinno się wam podobać, chociaż jedni i drudzy przyczyniliście się do tego, żeby Polskę na przestrzał otworzyć na już nie sugestie, tylko dyktat Brukseli.
W tym kontekście warto przytoczyć jeszcze deklarację złożoną przez posła Grzegorza Lorka, trzecia kadencja w Sejmie. Dziękując za okazane mu przez wyborców zaufanie, poseł zadeklarował (bo przecież nie zagroził):
– Rolnictwo jest bardzo ważną gałęzią gospodarki powiatu piotrkowskiego, szczególnie trzoda chlewna. Trzeba zabiegać o to, żeby polskie mięso było na naszych stołach i żeby nasi rolnicy nie martwili się o przyszłość. Z tego miejsca deklaruję, że te 4 lata będę poświęcał naszej ojczyźnie i regionom piotrkowskiemu, bełchatowskiemu, radomszczańskiemu, tomaszowskiemu, żeby dalej się rozwijały, tak jak było to za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
A więc machina ruszyła…