Głód zwycięży GMO czy politycy?
Fot. Stephanie Bertot-Molion z Pixabay
Głód zwycięży GMO czy politycy?
Fot. Stephanie Bertot-Molion z Pixabay
Trudno mówić o GMO…
Redakcja EURACTIV.pl zaprosiła dziś do udziału w eksperckiej debacie pt. „GMO: Bezpieczne czy niebezpieczne? Eksperci o faktach, półprawdach i fejkach”.
Sondaże pokazują, że ok. 60 proc. osób wypowiada się przeciwko produktom GMO, połowa badanych stwierdza, że spożywanie żywności GMO może zmodyfikować nasze GMO. GMO polaryzuje: są zwolennicy i przeciwnicy GMO – mówiła we wprowadzeniu do dyskusji Karolina Zbytniewska.
Czy GMO jest bezpieczne?
Odpowiadając na to pytanie Dorota Metera wskazała na niski poziom wiedzy o GMO. Zależy, jak rozumiemy bezpieczeństwo: dla zdrowia, środowiska, bezpieczeństwa żywnościowego. Prawo europejskie reguluje kwestie zdrowia – produkty GMO są dopuszczane na rynek po zbadaniu. Dla różnorodności biologicznej – zakaz stosowania kukurydzy GMO nie pozwala tego ocenić. Konsument chce być świadomy – przypadkowe zamieszanie GMO do nasion (doszło do takiego wymieszania rzepaku domieszką z GMO) jest niebezpieczne.
Prof. Ewa Rembiałkowska (SGGW) podkreśliła, że należy wyodrębnić używanie GMO w medycynie – tu jest to niezbędne i bezdyskusyjne. Sprzeciw wobec zastosowania modyfikacji genetycznych w rolnictwie i żywności profesor uznała za potrzebny, jako że są one zakłócające naturalną pulę nasion i naturalną bioróżnorodność. Cechy wprowadzane do roślin mogą wprowadzić niekorzystne zmiany w metabolizmie (doświadczenia na zwierzętach to potwierdzają). Kontakt ludzi z uprawami GMO wskazuje na częste alergie. Soja GMO produkowana jest z glifosatem – są udowodnione niekorzystne działania na organizm człowieka. Masowe użycie glifosatu zakłóca środowisko, źle wpływa na glebę, efektem jest powstanie tzw. superchwastów. Jest też problem bezpieczeństwa społecznego i etycznego – rolnicy stają się więźniami systemu i nie mogą się wycofać z umów zawartych z firmami sprzedającymi nasiona GMO, muszą się co roku zaopatrywać w tych firmach.
Redaktor Marcin Rotkiewicz z kolei wskazał na uzyskanie korzystnych cech roślin w drodze inżynierii genetycznej. Nie ma dowodów na to, że użycie narzędzi genetycznych jest niebezpieczne – mówił. Rośliny z GMO nie są niebezpieczne. Czy zanieczyszczają środowisko? Tak jak wszystkie rośliny. Zawsze rośliny z sąsiednich pól mogą krzyżować się i zawsze są modyfikowane, ich rozdzielenie jest niemożliwe. Czy rośliny modyfikowane genetycznie są niebezpieczne dla środowiska przez dodatnie nowych cech? Nie są – uznał. GMO to jedna z metod modyfikacji genetycznych, które człowiek od 10 tys. lat wprowadza. Patenty nie są związane tylko z GMO – dodał. W Polsce ustawa o nasiennictwie też ogranicza używanie nasion. Rośliny są chronione prawnie – firmy włożyły w to swoje pieniądze, żeby przygotować nasiona, jest to więc zrozumiałe.
Prof. Piotr Węgleński stwierdził, że GMO jest bezpieczne i nie ma się czego bać. Inżynieria genetyczna do modyfikacji roślin w latach 80. była omawiana na konferencji, podczas której ustalono zasady pracy z mikroorganizmami. Od 80. lat nie było przypadków, aby coś złego się z GMO stało. Napis „bez GMO” umieszczany na wielu produktach spożywczych profesor uznał za zbędny. Ludzka insulina jest pozyskiwana z użyciem modyfikacji genetycznych drożdży, a nie z trzustki osób zmarłych, i nie ma w tym nic złego.
Jak bezpiecznie uregulować stosowanie GMO?
Prof. Ewa Rembiałkowska uznała, że żadne regulacje prawne „zabezpieczające” przed złymi skutkami stosowania GMO nie są w stanie zmienić jej poglądów. Opublikowane badania dotyczące GMO potwierdzają jej stanowisko. Zakłócenia rozrodczości są udowodnione u myszy. Trzeba porównywać badania, a nie odbijać argumenty – uznała. Temat wymaga naukowego argumentowania, a jej sprzeciw wobec GMO dotyczy rolnictwa i żywności, a nie medycyny. Procedury zamkniętego laboratorium są inne, niż wypuszczanie do środowiska nie do końca skontrolowanych rzeczy, co jest błędem.
Redaktor Marcin Rotkiewicz pytał o instytucje wskazujące na brak bezpieczeństwa GMO w rolnictwie.
Prof. Ewa Rembiałkowska wskazała, że badania nad GMO są finansowane przez koncerny – a celem badań jest wykazanie bezpieczeństwa GMO. EFSA (Europejska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności) też wpuściła osoby z Monsanto, które przekonywały do GMO. Nie ma czegoś takiego, jak czysta nauka, wszystko jest interesem, a koncerny mają więcej pieniędzy, niż niektóre rządy – stwierdziła profesor. Powinny być tworzone grupy niezależnych naukowców i z dyskursu naukowego powinny być wyłączone grupy sponsorowane.
Prof. Piotr Węgleński uznał za trudne dyskutowanie o GMO, bo z GMO nie wiążą się żadne niebezpieczeństwa – w latach 80. postawiono jeden zakaz: nie powinno się modyfikować ludzi. Takie działania jednak podjęto w Chinach wobec dzieci z HIV, i za ten projekt skazano na 3 lata więzienia naukowców. O innych sprzecznych z prawem działaniach nie słychać. Korzyści ze stosowania inżynierii genetycznej są oczywiste – mówił. Rzepak genetycznie modyfikowany dla pszczół w badaniach okazał się bezpieczny.
Prof. Ewa Rembiałkowska przypomniała, że mówiła właśnie o stwierdzonych przypadkach szkodliwego działania organizmów GMO. Badania na myszach dotyczące bezpłodności wskazały na zagrożenie GMO, badania na szczurach potwierdziły częstsze zapadanie na nowotwory. Badań podobnych dla zwierząt, potwierdzających zakłócenia metabolizmu (praca wątroby i nerek) jest wiele. Wymaga to jednak debaty naukowej. Wyników badań nie podważono wiarygodnie. Był za to przypadek – znany pani profesor – ograniczenia pracy naukowców nad tym zagadnieniem.
Redaktor Marcin Rotkiewicz twierdził, że badania europejskie – niezależne, jest ich 3 tysiące – potwierdzają bezpieczeństwo GMO.
Prof. Ewa Rembiałkowska ponownie zdystansowała się do bezstronności tych badań. Polskie badania pasz GMO skończyły się stwierdzeniami o bezpieczeństwie pasz GMO, a prof. Katarzyna Lisowska, biolog molekularny, potwierdziła jednak zmiany metabolizmu świń, które we wnioskach z tych badań pominięto.
Dorota Metera wskazała, że był przypadek wygrania procesu przez pszczelarza za zanieczyszczenie miodu pyłkiem z roślin GMO – tu nie mówi się o wzbogaceniu miodu, a o zanieczyszczeniu, co podkreśliła. Nie wszystkie odmiany roślin są objęte ochroną (np. antonówka) – dodała.
Rozwój rolnictwa przez GMO?
I czy GMO stwarza zagrożenie dla zdrowia człowieka? Prof. Piotr Węgleński przytoczył przykład ryżu modyfikowanego genetycznie, który chroni przed głodem i ślepotą i jest powszechnie stosowany.
Czy potrzebujemy GMO, a może wystarczy wrócić do różnorodności biologicznej roślin? Prof. Piotr Węgleński wskazał na możliwości uzyskania większych plonów i wyżywienia wielu osób, jakie daje GMO.
Redaktor Marcin Rotkiewicz uznał, że rośliny GMO to rośliny konwencjonalne, do których wprowadzono inny gen. GMO potrzebujemy żeby chronić zdrowie i środowisko – mówił.
Konsumenci nie chcą jeść żywności modyfikowanej – więc tego kierunku nie należy wspierać – uznała jednak prof. Ewa Rembiałkowska. Konsument europejski chce tradycyjnej, ekologicznej żywności. W Polsce zamknęlibyśmy sobie rynki europejskie, zgadzając się na produkcję GMO. Żywności już mamy za dużo, są limity produkcji. Nie ma potrzeby zwiększania przez GMO wielkości produkcji, a konsumentów żywności stracilibyśmy. Promocja takiej żywności jest wbrew interesowi ekonomicznemu w naszym kraju.
Dorota Metera stwierdziła, że głód jest problemem politycznym i GMO nie pomoże go zwalczać. Żywności GMO na półkach w Europie nie ma. GMO jest tylko ukryte w paszach. Upraw ekologicznych nie można uchronić od wpływu GMO – wskazała. To właśnie w kierunku rolnictwa ekologicznego powinniśmy iść, to przyszłość rolnictwa.
Prof. Piotr Węgleński stwierdził, że trudno walczyć z teoriami spiskowymi – wobec tego stwierdzenia zaprotestowały jednak obie dyskutantki, podkreślając naukowy i rzeczowy charakter swoich wypowiedzi. Prof. Piotr Węgleński stwierdził jednak, że zupełnie inne podejście do tematu mają PAN i większość naukowców.
Ok. 60 proc. Polaków ma podobne – złe – mniemanie o GMO – wskazała prowadząca rozmowę Karolina Zbytniewska. Prof. Piotr Węgleński uznał to za błędy w nauczaniu.
Poglądy gremium naukowców, które przywołał prof. Węgleński, wskazują na brak wiedzy naukowców i znajomości dokumentów europejskich i światowych, UE idzie dziś w innym kierunku – prof. Ewa Rembiałkowska była bezlitośnie szczera, wskazując na – być może – zbyt wysoką średnią wieku wypowiadających się o tym problemie naukowców. Uznała za potrzebne wzmocnienie przekazu do społeczeństwa o tym, co jest mu potrzebne.
Dorota Metera uznała, że opinie zwolenników GMO należy przedstawić w KE, która rezygnuje z GMO – i to jest fakt. Nie można zgodzić się na propozycje upowszechniania odmian GMO w Polsce.
Redaktor Marcin Rotkiewicz powiedział, że w Afryce wydajność rolnictwa jest problemem i biotechnologia może pomóc ten problem rozwiązać. Uznał za błąd i stygmatyzację znakowanie żywności z GMO. Był rozczarowany wynikiem tej dyskusji, którą uznał za nie mającą sensu z powodu braku wspólnego gruntu w postaci ustaleń naukowych – wobec czego, zarzucając redaktorowi nierzetelność, zaprotestowała z kolei prof. Rembiałkowska.
Jak uznał redaktor, liczy na to, że Europa zmieni swoje podejście do rolnictwa i przestanie stygmatyzować i zakazywać GMO.
Prowadząca i organizująca spotkanie Karolina Zbytniewska stwierdziła, że nie spodziewała się, że podczas rozmowy padną takie słowa, jak ciemnota, głupota, korupcja, teorie spiskowe…
A ja nie otrzymałam odpowiedzi na pytanie, czy dyskutanci spodziewają się wprowadzenia w życie zakazu stosowania pasz GMO w Polsce… Ale nie spodziewałam się jej nawet.
Więcej: