Fot. PIRO z Pixabay
Fot. PIRO z Pixabay
Zbiera się na burzę?
W Dorohusku i Wartkowicach powiało grozą. Ale nie nawiało niczego.
Rolnicy nie zaprzestali protestów. Wczoraj – nieoczekiwanie – wójt gminy Dorohusk rozwiązał protest rolników trwający na DK 12.
Pan wójt miał zauważyć w wypowiedzi dla lokalnego radia, że protesty nie przynoszą “żadnego efektu”, a tylko utrudniają życie mieszkańcom gminy.
W ten sposób pan wójt nawiązał do znanej historii z obroną leśniczówki – ponoć przechodziła z rąk do rąk, aż przyszedł leśniczy i wygonił ze swojej własności obie walczące strony.
Pan wójt ubiegł po prostu zapowiadane przed dwoma miesiącami działanie premiera – nie było mu nawet potrzebne żadne wpisywanie na listę infrastruktury krytycznej przejść granicznych.
Więcej:
Wczoraj wieczorem zanosiło się na awanturę w Wartkowicach (w powiecie poddębickim). Telewizja Republika chwaliła się na portalu X: „Protest rolników w Wartkowicach relacjonujemy na bieżąco jako jedyni! Jeśli chłopcy Kierwińskiego użyją siły – zobaczy to cały świat!” Nie zobaczył.
Ale nie wiadomo, czy nie zobaczy.
Na 10 maja zapowiedziano duży marsz rolników w Warszawie. Protestującym rolnikom nie spodobała się jednak podobno zachęta do udziału w nim, skierowana przez prezesa PiS.
Przyjadą więc – czy nie przyjadą?…
Widać, że zaczęty prawie rok temu protest (tak, tak, już wiosną 2023 tliło się tu i ówdzie na tym samym tle, co teraz) cierpi na braku przywódców. Teraz ktoś tam coś podpisał z kimś w Jasionce, ktoś pyta o realizację tego czegoś, ktoś gdzieś protestuje, ktoś się tym nie przejmuje. Brak pomysłu na skuteczne działanie, brak efektów. Protestu nie udaje się przejąć żadnej ze stron, nikomu nie udaje się też go zakończyć. Czy może to przynieść jakąkolwiek korzyść – poza zdobytym doświadczeniem – samym rolnikom?