Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Badanie kleszcza nie zbliży do postawienia diagnozy człowiekowi
Osobom, które zostały ukąszone przez kleszcza, są w internecie oferowane badania laboratoryjne pajęczaka-sprawcy. Oczywiście odpłatne.
Uwaga – wynik takiego badania nie pomoże w postawieniu diagnozy ukąszonemu człowiekowi, a laboratoria „ludzkie” nie powinny badać materiału „nieludzkiego”. Dowiedz się, co robić po ukąszeniu przez kleszcza.
Borelioza to bakteryjna choroba przenoszona na człowieka przez kleszcze. Winowajcą jest krętek boreliozy, bytujący w układzie pokarmowym kleszcza.
Ważne! Ukąszenie przez kleszcza nie oznacza, że wkrótce rozwinie się borelioza.
Ryzyko zachorowania na tę chorobę po ukąszeniu przez kleszcza nie jest bardzo wysokie i zależy od wielu czynników, m.in.:
tego, czy kleszcz był zakażony bakterią – jak mówiła w wywiadzie z Serwisem Zdrowie prof. Joanna Zajkowska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, szacuje się, że w Polsce, w zależności od regionu, nosicielami krętków boreliozy jest 3-30 proc. populacji kleszczy;
czasu, jaki kleszcz spędził posilając się krwią człowieka – przyjmuje się, że aby doszło do zarażenia boreliozą, kleszcz musi tkwić w skórze człowieka przez co najmniej 24 godziny, przy czym zwykle jednak trwa to nieco dłużej, nawet do 72 godzin;
osobniczymi cechami człowieka – bywa, że zostanie zakażony krętkami, ale do rozwoju choroby nie dojdzie, bo układ odpornościowy sam zwalczy infekcję.
Już z powyższego wynika, że badanie laboratoryjne kleszcza nie ma większego sensu. Specjaliści podkreślają, że wyniki takiego badania nie mogą być uznane za badanie diagnostyczne, co więcej – na jego podstawie lekarz nie może podejmować decyzji o terapii.
„Uzyskane w toku badania kleszczy wyniki, w tym identyfikacja patogenów chorób odkleszczowych, nie mogą być podstawą do wprowadzenia jakiejkolwiek terapii przeciwdrobnoustrojowej u pacjenta. Zgodnie z dobrą praktyką kliniczną pacjenta leczy się po uzyskaniu wiarygodnych przesłanek, takich jak ocena kliniczna lub/i wyniki badań medycyny laboratoryjnej z materiału pobranego od pacjenta z wykorzystaniem zwalidowanej metody diagnostycznej, po rozpoznaniu choroby przez lekarza” – wynika z oceny zawartej w publikacji z 2014 roku pt. „Diagnostyka chorób odkleszowych”.
Przygotowali ją przedstawiciele Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych, Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, przedstawiciel Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz przedstawiciel Polskiego Towarzystwa Wirusologicznego.
Jeśli ktoś zastanawia się, czy ta ocena utrzymała aktualność pomimo upływu czasu, to należy podkreślić, że tak. Z sierpnia 2023 roku pochodzą opinie zarówno konsultanta krajowego w dziedzinie medycyny laboratoryjnej, prof. dr hab. Barbary Dołęgowskiej, jak również konsultanta krajowego w dziedzinie chorób zakaźnych, prof. dr hab. Andrzeja Horbana oraz Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych (PTEiLChZ) – zbieżne z powyższym stanowiskiem sprzed niemal dekady.
„Brak jest dowodów naukowych i klinicznych na celowość badania kleszczy na obecność Borrelia burgdorferi w celu ustalania postępowania u osoby pokłutej przez kleszcze. Postępowanie takie nie jest zalecane w wytycznych krajowych i międzynarodowych i jest całkowicie nieprzydatne w diagnozowaniu i podejmowaniu decyzji o leczeniu lub profilaktyce boreliozy z Lyme (potocznie boreliozy – przyp.red.)” – stwierdza w swoim stanowisku zarząd PTEiLChZ.
Również prof. Dołęgowska zaznacza, że nie ma żadnych podstaw naukowych, które uzasadniałyby wykorzystanie badań kleszczy, by stawiać diagnozę i podejmować na ich podstawie decyzję o „kosztownymi i długotrwałym leczeniu”.
„Badania kleszczy wskazujące na ryzyko przenoszenia przez nie patogenów groźnych dla ludzi są i powinny wykonywane wyłącznie w celach epidemiologicznych i naukowych. Ponadto miejscem do wykonywania tych badań nie może być medyczne laboratorium diagnostyczne (…) Wynik pozytywny takiego badania nie może być uważany za wiarygodny i użyteczny diagnostycznie zarówno dla pacjenta jak i dla lekarza” – podkreśla w piśmie skierowanym do prezes KRDL, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny laboratoryjnej.
Co zatem robić, jeśli na ciele zauważymy kleszcza?
Usunąć go. Jeśli w ogóle nas nie ukąsił, można zapomnieć o sprawie. Jeśli ukąsił, dalsze postępowanie zależy od tego, czy wystąpią jakieś objawy sugerujące chorobę, czy nie.
Należy pamiętać, że eksperci podkreślają, iż podstawą rozpoznania boreliozy jest „typowy obraz kliniczny choroby wsparty wynikami immunologicznych badań laboratoryjnych w próbkach pobranych od człowieka”.
Jak należy diagnozować boreliozę
Jeśli po ukąszeniu przez kleszcza pojawi się rumień, zwłaszcza wędrujący – należy natychmiast udać się do lekarza. Pojawia się najczęściej między 3. a 30. dniem od ukłucia kleszcza. Występuje w 70-80 proc. zakażeń krętkami Borrelia. W razie stwierdzenia przez lekarza, że rumień jest typowy dla boreliozy, powinien on zlecić leki. Nie ma wówczas potrzeby wykonywania żadnych dodatkowych badań laboratoryjnych, by rozpocząć antybiotykoterapię.
Inaczej ma się sprawa, gdy po ukąszeniu kleszcza pojawią się objawy nieswoiste (typu zmęczenie, bóle mięśniowo-stawowe itp.), które jednak mogą wskazywać na boreliozę, lub bardziej swoiste, jak na przykład porażenie nerwów twarzowych.
Warto wtedy udać się do lekarza, który powinien skierować pacjenta na badania serologiczne. Ale uwaga! Jak przypomina prof. Joanna Zajkowska, testy serologiczne powinno robić się dopiero po 4-6 tygodniach od ukłucia kleszcza – wcześniej wynik może być fałszywie ujemny, z uwagi na tzw. okno serologiczne, czyli okres, w którym zakażony organizm nie zdążył jeszcze wytworzyć przeciwciał.
Trudno jest przy tym laikom zrozumieć, że wyniki badań trzeba umieć odpowiednio interpretować – testy serologiczne sprawdzają rodzaj i ilość przeciwciał, czyli swoistej amunicji, jaką układ odpornościowy wyprodukował, by zwalczyć krętki (lub inne patogeny). Dlatego specjaliści PTEiLChZ podkreślają: „Dodatnie wyniki tych badań, bez typowych objawów klinicznych, nie stanowią podstawy do rozpoznania i leczenia boreliozy z Lyme”.
Dodatnie wyniki mogą bowiem stanowić informację na przykład o tym, że nasz układ odpornościowy wytworzył przeciwciała, które krętka zwalczyły i choroby nie ma – pozostała jedynie „amunicja”. Mogą też stanowić informację o toczącym się zapaleniu wywołanym przez krętka. Interpretacją powinien zająć się zatem wykwalifikowany lekarz.
W rozmowie radiowej w TOK FM prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie wyjaśniła, że w diagnostyce boreliozy powinno się wykorzystywać dwa testy: ELISA i Western Blot.
– Najlepiej jest stosować oba te testy, dlatego, że każdy z nich niesie informacje o czymś innym. Dopiero zestawienie tych dwóch wyników (testów – przyp. red.) daje nam pełny obraz, czy dana osoba jest, czy była zakażona krętkiem Borreli. Nie znamy czulszych metod, dlatego, że jedna i druga opiera się na wykorzystaniu przeciwciał, które jak wiadomo są wysoce swoiste wobec poszukiwanych antygenów – wyjaśniła prof. Szustak-Ciesielska.
Dodała, że reklamowanych jest wiele metod diagnozowania boreliozy, które nie są zatwierdzone, a zatem lepiej się na nich nie opierać, na przykład test Elispot2. Wyjaśniła dalej, że nie ma on żadnej autoryzacji, a interpretacja wyników tego badania jest trudna. Ponadto – jak dodała ekspertka – skuteczność tej metody nie została udowodniona.
Jej zdaniem również badanie kompleksów immunologicznych (cząsteczek powstałych z połączenia antygenu z przeciwciałami, czasem z tzw. dopełniaczem) czy test transformacji blastycznej limfocytów (test LTT) „są mało specyficzne i nie mogą służyć do diagnostyki tej choroby”.
Szara strefa diagnozowania i leczenia boreliozy
Sprawę diagnostyki laboratoryjnej pod kątem wykrywania chorób przenoszonych przez kleszcze, a także nieuczciwego „diagnozowania” i „leczenia” boreliozy poruszył dziennikarz TOK FM Michał Janczura w serialu dokumentalnym pt. „Podziemie”. Cały materiał – jak czytamy na stronie radiowej – skupia się na „toczącym się przy świetle dziennym procederze stosowania niepotwierdzonych naukowo procedur do leczenia boreliozy – rzeczywistej i urojonej”. Dziennikarz opisuje w jednym z odcinków, jak wygląda diagnostyka chorób, które przenoszą kleszcze (również babesziozy).
„Czy możliwe jest, że mamy do czynienia z całą falą fałszywie dodatnich diagnoz? Kto kontroluje laboratoria i kto sprawdza, jak wykonują badania?” – stawia pytania dziennikarz.
Monika Pintal-Ślimak, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych przyznała w rozmowie z Serwisem Zdrowie, że samorząd diagnostów postanowił przyjrzeć się sytuacji. Przygotował stanowisko dotyczące badań diagnostycznych wykonywanych przez medyczne laboratoria na zwierzęcym materiale biologicznym, natomiast nie odniósł się do badań krwi pod kątem wykrycia chorób przenoszonych przez kleszcze, których dotyczył głównie materiał radiowy. Jak przyznała prezes KRDL, samorząd zawodowy podjął już kroki dyscyplinarne wobec diagnostów wymienionych w materiale radiowym.
– W stanowisku wyraziliśmy jednoznacznie negatywną opinię na temat wykonywania badań kleszczy na obecność patogenów transmisyjnych tj. wirusów, bakterii, pasożytów, w medycznych laboratoriach diagnostycznych. To był pierwszy etap naszego działania. Niezwłocznie złożyłam także zawiadomienie do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w sprawie stosowanych praktyk przez osoby, które są wymienione z imienia i nazwiska w dokumencie radiowym. Dodatkowo skierowałam nasze stanowisko do Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Rzecznika Praw Pacjenta. Te działania mają pokazać, że diagności laboratoryjni uczestniczący w opisanym w dokumencie procesie diagnostyczno-terapeutycznym naruszają prawo, nie postępują zgodnie z Kodeksem Etyki – odniosła się do sprawy prezes KRDL.
Równocześnie podkreśliła, że żaden diagnosta nie powinien prowadzić badań kleszczy w medycznym laboratorium ani autoryzować takich wyników. To nie tylko niezgodne z prawem, ale również z etosem zawodowym.
Przy Krajowej Izbie Diagnostów Laboratoryjnych została powołana komisja ds. parazytologii medycznej (docelowo ma zajmować się chorobami pasożytniczymi) i wraz zespołem ds. mikrobiologii medycznej wydała negatywną opinię na temat „wykonywania badań kleszczy na obecność patogenów chorób transmisyjnych (wirusów, bakterii, pasożytów) w medycznych laboratoriach diagnostycznych”.
– Ustalono, że to badanie diagnostyczne kleszcza tak naprawdę nie wnosi nic od strony medycznej. Poza tym nie może być ono wykonywane w medycznym laboratorium, bo nie jest to materiał biologiczny człowieka tylko zwierzęcia. Nie jest to również akceptowane z punktu widzenia etyki zawodowej – wyjaśniła w rozmowie z Serwisem Zdrowie prezes KRDL.
Ponadto próbki kliniczne przeznaczone do badań w medycznych laboratoriach – jak wynika ze wspólnego stanowiska komisji ds. parazytologii medycznej oraz zespołu ds. mikrobiologii medycznej KRDL – muszą być pobierane zgodnie z określonymi standardami w ściśle określonych warunkach oraz odpowiednio zabezpieczone, gdyż właściwe pobranie i zabezpieczenie materiału przeznaczonego do badania diagnostycznego jest niezbędnym warunkiem uzyskania wiarygodnego wyniku.
Za materiał biologiczny pobrany od człowieka uznaje się w myśl ustawy o medycynie laboratoryjnej „komórki, tkanki, narządy lub ich części, wydzieliny, wydaliny, płyny ustrojowe pochodzące od człowieka pobrane dla celów profilaktycznych, diagnostycznych, leczniczych, sanitarno-epidemiologicznych i oceny zgodności tkankowej in vitro”. I to właśnie medyczne laboratoria diagnostyczne powinny przeprowadzać badania na takim materiale. Od analizy m.in. krwi, moczu, kału, innych płynów ustrojowych czy materiału genetycznego są odpowiedzialne laboratoria weterynaryjne, w myśl ustawy o inspekcji weterynaryjnej.
Pomimo nakreślonego w prawie rozdziału badań diagnostycznych ze względu na pochodzenie materiału biologicznego, w internecie nadal można znaleźć ofertę laboratoriów medycznych dotyczącą badań kleszczy w kierunku chorób, które przenoszą.
Co więcej, laboratoria informują, jak postępować, by pobrany materiał biologiczny zabezpieczyć i dostarczyć do badania. Instruują np., że wyciągniętego kleszcza z ciała człowieka można umieścić w pojemniczku i przechowywać w odpowiednich warunkach. W jednej z warszawskich placówek medycznych poinformowano, że wykonanie takiego testu PCR kosztuje ok. 310 zł, a wynik badania otrzymuje się w ciągu 10 dni, ale nie jest dostępny w formie elektronicznej. Trzeba odebrać go osobiście. Są jednak medyczne laboratoria, w których badanie można wykonać taniej. To koszt średnio około 200 zł.
Specjaliści, którzy z boreliozy skutecznie i bezpiecznie wyleczyli setki, tysiące pacjentów nie mają wątpliwości, że te kwoty można wydać na coś naprawę pożytecznego, a inwestowanie ich w badanie pajęczaka jest pozbawione sensu.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie