Nasz wzrost gospodarczy w 2024 r. może być najmocniejszy w regionie.
Fot. Gerd Altmann z Pixabay
Nasz wzrost gospodarczy w 2024 r. może być najmocniejszy w regionie.
Fot. Gerd Altmann z Pixabay
PKO Bank Polski: ożywienie gospodarcze, wzrost PKB o 3,7 proc. i dezinflacja
W opinii ekonomistów PKO Banku Polskiego wzrost realnych dochodów Polaków o 10 proc. przełoży się w 2024 r. na 4-procentowy wzrost konsumpcji, który w połączeniu z napływem środków unijnych i wzrostem inwestycji o 5-6 proc. oznacza wzrost PKB na poziomie 3,7 proc.
– Ożywieniu towarzyszyć ma spadek inflacji do 3,5 proc. w skali roku. Nasz wzrost gospodarczy będzie najmocniejszy w regionie – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.
Najnowsze prognozy makroekonomiczne PKO Banku Polskiego prezentuje nowy Kwartalnik Ekonomiczny pod tytułem „Ogień i woda”.
– Ogień to ożywienie gospodarcze, wzmocnienie popytu, woda to dezinflacja. Pozornie to żywioły nie do pogodzenia, ale w tym roku będziemy mieli takie perfekcyjne połączenie, które odczują przede wszystkim gospodarstwa domowe – wyjaśnił główny ekonomista PKO BP.
Prognozy ekonomistów PKO BP zakładają średnioroczną inflację w okolicy 3,5 proc., która w połączeniu z dwucyfrową dynamiką wynagrodzeń przekłada się na mocne odbicie konsumpcji o 4 proc., która rok wcześniej zanotowała spadek o 1 proc. Do wzrostu gospodarczego przyczyniają się także solidne inwestycje wspierane odblokowaniem unijnych środków z KPO.
– Nasz wzrost gospodarczy w 2024 r. może być najmocniejszy w regionie. A co najważniejsze, jest to wzrost dobrej jakości, bez narastania istotnych nierównowag makroekonomicznych, które mogłyby nas wykoleić ze ścieżki silnego wzrostu gospodarczego w kolejnych latach – podkreślił Bujak.
Główny ekonomista PKO BP wskazał, że w 2023 r. Polska była, po Rumunii, drugą najmocniej rosnącą gospodarką w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Jednakże, jak dodał, wzrost gospodarczy w Rumunii jest okupiony narastaniem nierównowag makroekonomicznych, tj. wysoką inflacją, wysokim deficytem fiskalnym oraz handlowym. Polska natomiast dysponuje nadwyżką handlową. Inne państwa regionu także borykają się z problemami. Węgry z uporczywą inflacją i napięciami w relacjach z Komisją Europejską, a Czechy ze słabą kondycją gospodarki, która wciąż nie podniosła się po pandemii.
O korzystnych perspektywach polskich aktywów finansowych mówił Mariusz Adamiak, dyrektor Biura Strategii Rynkowych PKO BP.
– Złoty prawdopodobnie pozostanie mocny, a euro w kilkumiesięcznej perspektywie będzie tańsze niż 4,30 zł. Natomiast, jeśli chodzi o akcje, wzrost gospodarczy wpłynie na wyższe zyski i spodziewamy się, że indeks warszawskiej giełdy WIG pod koniec roku ma szanse sięgnąć 90 tys. – zaznaczył Adamiak.
Ekspert dodał, że również obecny poziom rentowności obligacji jest atrakcyjny dla inwestorów, a wraz ze spadającą inflacją realne stopy procentowe są coraz wyższe i można spodziewać się, że rentowność polskich obligacji będzie zmierzać w perspektywie kilkumiesięcznej w kierunku 5 proc.
– Inwestycje w aktywa finansowe zawsze wiążą się z ryzykiem, ale wydaje się, że jeśli chodzi o polskie aktywa finansowe, atrakcyjne są zarówno akcje, jak i obligacje, tak więc portfel, który zawiera oba elementy, powinien przynieść w tym roku solidne zyski – podkreślił.
W opinii dyrektora Biura Strategii Rynkowych PKO BP także otoczenie zewnętrzne nie daje nadmiernych powodów do obaw, bo kraje, od których najbardziej zależymy gospodarczo, najgorsze mają już za sobą.
– W strefie euro ubiegły rok był fatalny. Jednak w 2024 r. tempo wzrostu gospodarczego skoczy prawdopodobnie w okolice 1 proc., tak więc nasz główny partner handlowy przynajmniej nie powinien nam ujmować od wzrostu gospodarczego, a raczej powinien dodawać – powiedział Adamiak.
W opinii Piotra Bujaka ożywienie gospodarki, a także odmrażanie cen energii w drugiej połowie 2024 r. spowodują, że inflacja pod koniec roku wzrośnie do 5-6 proc., co ma przełożenie na decyzje Rady Polityki Pieniężnej.
– Bank centralny zapewne będzie chciał poczekać ze wznowieniem obniżek stóp procentowych, żeby się upewnić, że w kolejnych latach inflacja trwale powróci do celu inflacyjnego i dopiero wówczas będzie można ponownie zacząć obniżać stopy procentowe NBP – wyjaśnił główny ekonomista PKO BP.
Źródło informacji: PAP MediaRoom