Fot. Alexa z Pixabay
Fot. Alexa z Pixabay
„Szara galareta” wypełni Internet? – aktualizacja z 2 kwietnia
Polscy naukowcy opracowali rewelacyjny program, którego celem jest porządkowanie Internetu.
Niedawno agencje doniosły o rozpoczęciu prac nad programem.
Więcej: Prof. Hołyst: Niepotrzebna informacja jest jak śmieć wrzucony do lasu
I oto są już pierwsze efekty prac zespołu naukowców.
„Szara galareta” zamiast powielonych tekstów
– Mamy to! – cieszy się prof. Antoni Franciszkański. – Znaleźliśmy sposób na uporządkowanie treści publikowanych w Internecie. Nazwaliśmy go „Szara galareta”. To sposób na usuwanie z przestrzeni publicznej treści powielonych z innych publikacji. Dość już pisania metodą „kopiuj-wklej”. Nasz program wykryje próbę umieszczenia w Internecie artykułów, które już w nim są. Nie wystarczy zmienić kilka słów. Program wykrywa też powielenie tematu czy sposobu myślenia, nawet jeśli usunięto z pierwotnego tekstu jakieś myśli, albo do cudzych – dla niepoznaki – dodano nowe, ale nic nie znaczące – pozostawiając jednak samo ujęcie tematu.
Jak tłumaczy profesor, nie chodzi o usuwanie treści oryginalnych.
– Jest rzeczą oczywistą, że różne portale zajmują się tym samym tematem wtedy, gdy coś się w nim aktualnie dzieje – wyjaśnia. – Wtedy mamy ten sam temat pokazany w różnych aspektach i oczywiście nie ma w tym nic złego. Nasz program interweniuje dopiero wtedy, gdy ktoś np. „cudownie” odnajduje temat już wcześniej przez kogoś odnaleziony – i to np. tydzień po opublikowaniu jakiejś informacji. Program wchodzi do akcji dopiero wtedy, kiedy informację omawia jeden portal i zaraz potem tę samą informację „cudownie” odnajduje inny portal i próbuje przekonać, że jest w stanie ją zinterpretować, tak naprawdę powielając i temat, i sposób podania go przez poprzednika. Albo wtedy, gdy tak naprawdę, relacjonując nawet aktualne wydarzenie, autor nie potrafi spojrzeć na jego przebieg własnym okiem, a posługuje się sposobem widzenia i ocenami opublikowanymi już przez kogoś innego.
Zatem odgrzewanie starych kotletów będzie niemożliwe. Zamiast nich podawana będzie „Szara galareta”.
Jak tłumaczy profesor, program będzie interweniował, zanim jeszcze tekst się ukaże – powstrzyma Internet przed jego publikacją.
– Z tego właśnie jesteśmy najbardziej dumni – mówi. – Tekstu wtórnego po prostu Internet nie przyjmie. Zamiast niego pojawi się na ekranie coś, co z wyglądu przypomina szarą galaretę. Długo myśleliśmy, czym zastąpić te wtórne teksty i doszliśmy do wniosku, że właśnie szara galareta – nazywana też „zimne nóżki” – będzie tu najodpowiedniejsza. Mamy przecież do czynienia z sytuacją, w której trudno odnaleźć odpowiednią zawartość treści i wysoką temperaturę przekazu. Teksty powielane od innych są pozbawione konkretów – ich zawartość jest zatem zbliżona do galarety. Nie mają też – jak i zimne nóżki – energii. Są słabiutkie i trzęsą się – jak ich pozbawieni odwagi pseudoautorzy i właśnie galareta. Chociaż – przyznam – pomysłów na graficzny przekaz było więcej. Myśleliśmy, aby znakiem programu stała się koza (jako symbol głupoty) albo meduza (trochę podobna do galarety, ale parząca), też przecież przydatne w tej sytuacji, ale jednak po długiej dyskusji uznaliśmy, że to właśnie szara galareta – pozbawiona nie tylko treści, ale i życia – będzie najlepsza dla oddania naszego przekazu. Zależy nam przecież nie na zniesmaczeniu odbiorcy, ale na zastąpieniu czegoś, co w ogóle nie powinno być podawane. Galareta jest tu najlepsza, a że jej niektóre wersje są owocowe i barwne, zdecydowaliśmy się uściślić nazwę epitetem.
„Szara galareta” zamiast sztucznego ruchu
Jest jeszcze jeden ważny problem, rozwiązywany przez program.
– Znaleźliśmy sposób na tych, którzy próbują w sztuczny sposób zwiększać ruch na stronie – cieszy się profesor. – Jeśli czas średniego pozostawania przez odbiorcę na danej stronie internetowej będzie krótszy niż minuta, wtedy całą stronę zastąpi „Szara galareta”. W ciągu niespełna minuty – a niektóre portale mają czas przebywania na stronie przez czytelnika poniżej 30 sekund – nikt nie jest przecież w stanie przeczytać żadnego artykułu. Czyli możliwości są dwie: albo strony nie otworzył czytelnik, tylko opłacony w tym celu komputer, albo tekst nie dał się doczytać do końca. W obu przypadkach – jako zbędny czytelnikowi – tekst nie powinien być publikowany. Zatem „sprzątamy” strony, które nie są czytane, a na których ruch jest tylko pozorowany. To ważne nie tylko dla czytelników, ale też dla działów reklamy w firmach, które – opierając się na zafałszowanych wynikach klikalności – niepotrzebnie tracą pieniądze na publikowanie reklam na takich portalach. Teraz pozorowanie zainteresowania czytelników na nic się już nie zda – system wykryje wszelkie próby oszustwa i „Szarą galaretą” zastąpi pustkę stron z pozorowaną zawartością.
A po co to wszystko?
– Powielanie tekstów nie jest nikomu (poza powielającym) potrzebne, to tylko zaśmieca Internet i zajmuje czas czytelnikowi. Niepotrzebnie zużywa też – tak ważną i drogą teraz – energię elektryczną. Uniemożliwienie publikacji takich klonów to także pomoc dla autorów tekstów oryginalnych, którzy dotąd, aby obronić swoją własność, byli zmuszeni występować do sądu z zarzutem plagiatu. To oczywiście teraz będzie zbędne. Sądy zostaną odciążone, a pokrzywdzeni autorzy nie będą pozbawiani efektów swojej pracy. Kradzione nie może tuczyć – i po to przygotowaliśmy nasze zimne nóżki. Działamy więc w interesie społecznym – i to w kilku ważnych aspektach.
Czy program wystarczy, aby uporządkować Internet? Zdaniem profesora – tak, jest to najskuteczniejszy sposób na uporanie się z tym, z czym teraz nie radzą sobie wydawcy i redaktorzy, często tylko amatorsko uprawiający dziennikarstwo.
– Nasz program jest już na końcowym etapie testów – podsumowuje profesor. – Wiemy, jak bardzo jest potrzebny i staramy się ukończyć go jak najszybciej.
Aktualizacja z 2 kwietnia
Niestety – na opracowanie programu “Szara galareta” jeszcze trzeba poczekać, może nawet do prima aprilis 2024…