Wraca problem posadowienia wiatraków tuż za domem?
Fot. StockSnap z Pixabay
Wraca problem posadowienia wiatraków tuż za domem?
Fot. StockSnap z Pixabay
Postawią wiatrak tuż za oknem?
I do tego na odrolnionych gruntach – jeśli tylko rada gminy podejmie w tej sprawie uchwałę?
Poselski projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw wywołał burzę. Bo jak się okazało, wsparcie odbiorców ma być tak wszechstronne, że obejmuje… budowę wiatraków – tych lokalizowanych na lądzie.
Projektu podobno zgłaszający go posłowie nie czytali – podpisali jednak i trafił do prac sejmowych.
I chociaż jeszcze nic nie uchwalono, to wywiązała się dyskusja bardziej żarliwa, niż zwykle ma to miejsce przy projektach pomocowych. Bo – jak twierdzą ci, co przeczytali – projekt nie tylko nie wspiera, ale nawet jest szkodliwy.
Przywraca problemy szczęśliwie zażegnane wprowadzonymi za czasu ostatnich rządów PiS nowelizacjami, a dotyczące lokalizacji wiatraków lądowych.
Bo kwestia pomocy w zapłacie za energię to w tym wszystkim drobiazg – jej obecne zasady mają być przedłużone do połowy 2024 roku.
Jak daleko wiatrak?
Okazuje się, że zdaniem wnioskodawców nie potrzeba oddalania wiatraków na 700 metrów – ma wystarczyć 300 m (to w treści ustawy, w uzasadnieniu mówi się o 500 m) od parku narodowego lub rezerwatu przyrody. Kwestia odległości od mieszkań ma być uzależniona od szeregu czynników i wyliczana z uwzględnieniem hałasu – bo uzależnianie odległości od wielokrotności wysokości jest niewystarczające.
„W przypadku nowocześniejszych urządzeń o niskim natężeniu hałasu ich lokalizacja będzie mogła nastąpić w bliższym otoczeniu zabudowy mieszkaniowej. Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak aby nie powodować uciążliwości” – przekonują autorzy projektu o racjonalności przewidywanego rozwiązania. A ponieważ nie ma możliwości uzyskania wyników metodą pomiarową, należy zastosować metodę obliczeniową, uwzględniając wiele czynników – np. ukształtowanie terenu, tłumienie hałasu przez grunt czy atmosferę. Przygotowano więc stosowne tabele, ułatwiające rozpoznanie sytuacji.
Komu się to opłaca?
Podjęcie uchwały w sprawie dopuszczenia możliwości budowy wiatraków na terenie danej gminy powierza się jej organowi stanowiącemu – radzie gminy.
Inwestor jest obowiązany uzyskać decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, która stanowi podstawę oceny oddziaływania przedsięwzięcia obejmującego elektrownię wiatrową na środowisko, w tym w zakresie hałasu.
Rada gminy ustala lokalizację inwestycji w formie uchwały w terminie 90 dni od dnia złożenia przez inwestora wniosku o podjęcie tej uchwały.
W przypadku podjęcia przez radę gminy uchwały o ustaleniu lokalizacji inwestycji nie jest wymagana zgoda na przeznaczenie gruntów rolnych na cele nierolnicze.
Podobne postępowanie przewidziano w przypadku modernizacji już istniejącej instalacji.
Wreszcie korzyści ze zgody na wiatraki w gminie. Omówiono je pięknie: „Ustawa będzie przewidywać dwa alternatywne tryby partycypacji lokalnej społeczności w korzyściach wynikających z lokalizacji elektrowni wiatrowych na terenie ich gminy. Inwestor może dokonać wyboru pomiędzy mechanizmem opisanym w dotychczasowym art. 6 g, przewidującym obowiązek przeznaczania części mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej do objęcia przez mieszkańców gminy albo projektowanym art. 7 d. W dodawanym art. 7d ustawy z dnia 20 maja 2016 r. wprowadza się opłatę roczną na rzecz społeczności lokalnej w kwocie wynoszącej 30 PLN za każdy kilowat mocy zainstalowanej nowej elektrowni wiatrowej. Opłata stanowi przychód gminy, na terenie której zlokalizowana jest elektrownia wiatrowa. Opłatę przeznacza się na walkę z ubóstwem energetycznym oraz budowę infrastruktury społecznej, w szczególności zlokalizowanej w bezpośrednim sąsiedztwie elektrowni wiatrowej.”
Można więc zaszaleć – 30 zł za kilowat to nie żarty. Aż szkoda, że opłata będzie należna jedynie od elektrowni wiatrowych, dla których decyzje o pozwoleniu na budowę zostały wydane po dniu wejścia w życie projektowanej nowelizacji…
Kto to przygotował?
Posłowie, którzy przeczytali projekt, zapragnęli posiąść informację, kto go napisał. Projekt przygotowany profesjonalnie, wymagający wiedzy i czasu. A już jest, ledwie Sejm nowej kadencji zaczął pracę – i do tego dołączony do czegoś, co wzbudza zaufanie. Czyli podłożony. Czy uda się przepchnąć go przez Sejm?
Trzeba wątpić, ale odnotować potrzebę – i gotowość działania wykazaną przez niektórych posłów – należy.
Zdaniem niektórych, całe zdarzenie zasługuje nawet na powołanie komisji śledczej. Jak tak dalej pójdzie, posłowie tej kadencji będą działać tylko w komisjach śledczych, bo to już czwarta komisja śledcza, która zdaniem posłów tej kadencji jest niezbędna – podczas jutrzejszych obrad mają być powołane komisje w sprawie „kopertowych” wyborów prezydenckich, Pegasusa i legalizacji pobytu cudzoziemców.
Niezły wiatrak będzie więc włączony, choć będzie z niego energia szczególna, a może nawet nieszczególna…