Scroll Top
zboże opłacalność produkcji

Kto korzysta, a kto traci na sytuacji na rynku zbóż?
Fot. Henryk Niestrój z Pixabay

Kto korzysta, a kto traci na sytuacji na rynku zbóż?
Fot. Henryk Niestrój z Pixabay

Czy ktokolwiek ma prawo czuć się zaskoczony sytuacją na rynku zbóż?

Rolnicy tracą cierpliwość – w kolejnych miejscowościach odbywają się protesty rolników, w rozmowy z rządem angażują się kolejne grupy związkowców reprezentujących niezadowolonych.

Albo tylko chcących za takich uchodzić. Bo niby dlaczego doszło do zapchania rynku – czy ktokolwiek może powiedzieć, że zrobił, co mógł, żeby ochronić rynek zbóż? Czy ktokolwiek – tak rząd, jak i reprezentujący ich związkowcy – przewidział sytuację i podjął odpowiednie kroki i to jeszcze we właściwym czasie?

Rząd zaskoczony zbożem technicznym

Podczas obrad sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi 25 października minister Kowalczyk powiedział o zbożu technicznym z Ukrainy: “Myślę, że w ciągu dwóch–trzech dni będziemy mieli pewne procedury wspólnie z KAS do śledzenia tego typu transportów zboża”.

Poseł Dorota Niedziela pytała: “Rozumiem, że Ministerstwo Rolnictwa nie monitoruje zboża technicznego. Skoro w takim razie Krajowa Administracja Skarbowa je nadzoruje, to czy pan premier wie, czy KAS nadzoruje i monitoruje ilość wpływającego zboża technicznego i jego sprzedaż? Na tym polega też pewnie różnica w VAT. A zatem czy dokładnie monitorują, ile jest takiego zboża, za ile jest sprzedawane i gdzie?” A minister odpowiedział: “Nie mam tych danych, ale postaram się je wydobyć.”

Pytałam wtedy w MRiRW, czy można je poznać, oraz: „Czy procedury opracowano i jakie są wyniki tego <śledzenia>? Od kiedy KAS zajęła się śledzeniem tego zboża? Ile zboża technicznego wjechało do Polski? Czy udało się ustalić, czy trafiło ono do pasz albo konsumpcji?”

Zamiast odpowiedzi rozliczającej sytuację podjęto jednak kroki tylko maskujące problem: okazało się bowiem, że zboże techniczne w ogóle nie napływa do kraju.

„W imporcie zboża z Ukrainy nie ma już tzw. zboża technicznego, a każde zboże wwożone do Polski podlega na granicy kontroli prowadzonej przez odpowiednie służby” – ogłosiło MRiRW, nie podając jednak, co stało się z tym zbożem technicznym, które już do Polski wjechało.

Więcej:

MRiRW wskazuje kłamstwo o imporcie zboża z Ukrainy

W połowie stycznia MRiRW podało o zbożu technicznym: „informujemy, że przed wzmocnieniem nadzoru KAS nad tym zbożem w przypadku pszenicy zwyczajnej średniej jakości było to ok. 10% ogólnego przywozu tego rodzaju pszenicy, w przypadku pszenicy zwyczajnej niskiej jakości było to ok. 5%, a w przypadku kukurydzy niespełna 2%.” Nie ustalono znów – albo tylko nie podano tego oficjalnie – co stało się z tym zbożem.

Więcej:

Jaki import zbóż, w tym „niekontrolowany” z Ukrainy?

Rząd zaskoczony zapchanymi magazynami

Już w lipcu 2022 roku minister Kowalczyk przyznawał, że magazyny przy granicy mogą być zapchane zbożem, ale skup jest wszędzie prowadzony. Możliwości skupowe prywatnych firm oceniał na 7 mln t. Zapasy, z jakimi wchodzimy w nowy sezon to ok. 5 mln ton zbóż – podawał (całą konferencję można obejrzeć: https://www.youtube.com/watch?v=9jCYvNnuXCA). Do tego 360 tys. t to możliwości skupowe KGS i tworzącego ją Elewarru. Miało to zapewnić równowagę na rynku zbóż. I podobno – jak głosił minister jesienią – zapewniło.

Teraz rząd okazuje się być zdziwiony, że rolnicy mają trudności ze zbytem zboża, a magazyny skupujących są zapchane, zaś ceny niskie. Bada skalę tego problemu… dzwoniąc za pośrednictwem ARiMR do rolników.

Co ciekawe, już w czerwcu minister Kowalczyk dla PAP wypowiadał się na temat konieczności magazynowania zboża przez rolników – zapowiadał wzrost cen w drugiej połowie roku.

„W połowie kwietnia prezydent USA Joe Biden zapowiedział, że przy granicach Ukrainy, w tym w Polsce, powstaną tymczasowe silosy, które pozwolą na eksport ukraińskiego zboża drogą lądową” – przypominała przy tym PAP i dodawała informację ministra o możliwościach portów – „to ok.600-700 tys. ton miesięcznie przeładunku”. “Będziemy tam stawiać urządzenia do przeładunku, żeby te możliwości znacznie zwiększyć” – miał dodawać minister. Możliwości przeładunkowe portów miały wzrosnąć o blisko połowę. KGS miała dzierżawić – bezprzetargowo – nabrzeże portowe w Gdańsku.

Zapowiadano też kontenery, dodatkowe wagony, co miało usprawnić działanie tzw. korytarzy solidarnościowych, mających służyć do transportu zbóż z Ukrainy.

W styczniu 2023 okazało się, że w okresie styczeń-październik 2022 wywieziono z Polski 7,3 mln ton zbóż (7 mln ton r/r), w tym 3 mln ton kukurydzy – przy czym z Ukrainy zaimportowano do Polski 1,7 mln ton zbóż, z czego 1,4 mln ton (84%) stanowiła kukurydza (5,9 tys. ton r/r).

Skąd więc problem?

Nie wiadomo.

A jak sobie z nim poradzić? Tego też nie wie nikt.

Unia Europejska pomoże?

30 stycznia podczas obrad unijnych ministrów rolnictwa rząd Polski – w imieniu też grupy innych państw sąsiadujących z Ukrainą – zwrócił się o udzielenie pomocy, a dokładniej „wypracowanie mechanizmu” pomocy, w związku z trudnościami powstałymi na rynkach. Okazało się, że jednak nastąpił spadek cen zboża, a  rolnicy borykają się z problemami z jego sprzedażą.

Okazało się też, że UE nie zamierza uruchamiać środków rezerwy kryzysowej na ten cel – komisarz Wojciechowski obiecał wprawdzie o to zabiegać, ale najwyraźniej nie wszystkie kraje dały się przekonać o potrzebie uruchomienia tych pieniędzy odkładanych na czarną godzinę. W oficjalnym komunikacie po tym spotkaniu ministrów, MRiRW podało zresztą, że Polska zabiega o jakąkolwiek pomoc:

„Szef resortu rolnictwa podkreślił, że problem wymaga reakcji Komisji Europejskiej i zaproponował następujące rozwiązania:

– możliwość regionalnego (w krajach bezpośrednio dotkniętych skutkami nadmiernego importu) wykorzystania na pomoc rolnikom środków z rezerwy kryzysowej WPR;

– wprowadzenie kaucji gwarancyjnych dla zboża przewożonego tranzytem;

– elastyczne podejście KE wobec wdrażania przez państwa członkowskie UE Wspólnej Polityki Rolnej, w tym w zakresie płatności związanych z produkcją.”

Zatem środków i pomocy UE nie ma, nie ma też możliwości udzielenia pomocy publicznej ze środków krajowych.

Więcej:

Wojciechowski: Rezerwa kryzysowa powinna być użyta

Pozostały protesty

Rolnicy są więc w wyjątkowo trudnej sytuacji na tegorocznym przednówku – co więcej, sytuacja rynkowa w nadchodzącym sezonie będzie też – najwyraźniej – rozchwiana. Trudno liczyć na wprowadzenie ceł w handlu z Ukrainą, raczej spadnie import z tego kraju z powodu działań wojennych. Czy oznacza to wzrost cen zbóż na rynkach światowych? I czy – jeśli w końcu tak się stanie – Polska na tym wzroście cen skorzysta? W końcu mamy pełne zboża magazyny. Ktoś więc powinien skorzystać. Tylko czy będzie to rolnik, uprawiający zboża, ale nie grający nimi na rynku?

Tymczasem rolnicy organizują protesty – coraz inny związek w coraz innym miejscu staje na drogach i – jak zapowiedziano to także na dziś – blokuje możliwość przywożenia towarów z Ukrainy.

Ministerstwo też jednak czuwa – i coraz inny związek spotyka się z ministrem, aby usłyszeć, że rząd robi wszystko, co może, ale jego możliwości działania są ograniczone przez konieczność uwzględnienia racji i decyzji innych niż polskie.

Czy rzeczywiście zrobiono wszystko? Czy rolnicy nie przegapili chwili, w której należało domagać się interwencji? Czy rząd prawidłowo zdiagnozował sytuację i znalazł sposoby zaradzenia trudnościom,  ewidentnie rysującym się już rok temu? Wszak problem to nienowy, a kłopoty z importem z Ukrainy mamy od dziesięcioleci (borykał się z nimi już poprzedni rząd PO-PSL), a nie tylko od czasu tej wojny.

Zaniedbania są więc wieloletnie i wyraźne, a brak koncepcji działania pokazuje, że ci, którzy zyskują na tej sytuacji, są liczniejsi i silniejsi od tych, którzy na niej tracą. Więc może tak naprawdę nie ma problemu na rynku zbóż?

Trzeba zauważyć, że będzie problem z koniecznością pomocy rolnikom, którzy tracą źródła utrzymania – bo upada hodowla, nie można sprzedawać zbóż. Brak opłacalności prowadzi do upadku gospodarstw. A ten problem będzie już problemem, z którym będzie musiało poradzić sobie państwo. Skąd weźmie na to środki?

Trzeba też uwzględnić wzrost cen żywności i trudności z jego zatrzymaniem, co napędza inflację (i zyski handlowych sieci, których ekspansji rządowi nie udało się zatrzymać, pomimo dwóch kadencji). Wzrośnie liczba osób, które nie mogą się utrzymać, one też będą liczyć na pomoc rządu. Skąd wziąć na to pieniądze?

Czy dopiero wtedy rząd zainteresuje się możliwościami interweniowania w tej sytuacji, jak krach będzie zupełny?

Posty powiązane

error: Content is protected !!