Scroll Top
flaga UE

Unia Europejska to czarna dziura, ziemia obiecana – czy może po prostu miejsce współpracy?
Fot. Wynn Pointaux z Pixabay

Unia Europejska to czarna dziura, ziemia obiecana – czy może po prostu miejsce współpracy?
Fot. Wynn Pointaux z Pixabay

Polska w UE od 20 lat. Poślubiliśmy brzydką pannę?

Jak wychodzimy na tym związku? Czy obie strony nadążają za sobą? Okrągła rocznica i wybory do Parlamentu Europejskiego skłaniają do refleksji.

Także posłów. Debatując nad przyjęciem uchwały w sprawie uczczenia 20. rocznicy członkostwa Polski w Unii Europejskiej wahali się nieco, jak przystępnie i chwytliwie podsumować te lata.

Polska w rozkwicie?

„Przez te lata Polska z Kopciuszka Europy stała się panną na wydaniu” – tak zdefiniował sytuację poseł Arkadiusz Sikora. Poseł zapomniał już, że Kopciuszek był panną na wydaniu – tak jak i jego siostry, nawet od nich piękniejszą, co macocha ukrywała. Poseł nawiązywał zapewne nie do bajki, a do wypowiedzi prof. Bartoszewskiego, określającej Polskę jako „brzydką pannę bez posagu”, która powinna w związku z tym odpowiednio do tego stanu się zachowywać (w tej profesorskiej bajce Kopciuszek jednak nie miał błyszczeć, a wprost przeciwnie – znać swoje miejsce w szeregu).

Matrymonialnym skojarzeniem posłużył się też w Sejmie poseł Witold Tumanowicz:

– Ta debata, której tutaj wysłuchaliśmy, przypomina trochę terapię po 20 latach nieudanego małżeństwa, bo nie na taką Unię Polacy głosowali w referendum ponad 20 lat temu – nie na zbiurokratyzowanego i zepsutego ponadnarodowego molocha. Polacy nie głosowali za tysiącami imigrantów. Polacy nie głosowali za unijnymi podatkami. Polacy nie głosowali za szaleńczą dekarbonizacją i kosmicznymi cenami prądu. Polacy nie głosowali za Europejskim Zielonym Ładem. Nie głosowali za pozbyciem się złotówki. Nie głosowali za traktatem lizbońskim, który PiS przecież wprowadzał i się na niego zgodził, wasz prezydent go podpisał. Nie głosowali za Ursulą von der Leyen. Przecież to wasi europosłowie ją wybrali, to wasi posłowie, posłowie PiS-u wybrali Ursulę von der Leyen, którą teraz tak krytykujecie. To jest wasza spuścizna, waszej polityki – mówił poseł i domagał się myślenia „o Polsce, bo to polski naród was wybrał do tej Izby, jak i do Parlamentu Europejskiego, a nie unijni biurokraci.”

Nie o taką Unię nam chodziło?

Trzeba jednak przypomnieć, że o członkostwie Polski w UE decydowały wszystkie rządy po 1989 roku.

– Jakże inna atmosfera na tej sali, kiedy czcimy 20. rocznicę polskiego członkostwa w Unii Europejskiej, w stosunku do tego, kiedy premier Mazowiecki powiedział: chcemy do Wspólnoty – zauważył poseł Andrzej Grzyb. – Zostało to wówczas przyjęte przez izbę poselską entuzjastycznymi brawami. Wtedy jeszcze w Polsce stały wojska radzieckie, które dopiero później wyszły. Mieliśmy poczucie, że nie możemy jako Polska pozostać w szarej strefie. W szarej strefie, która czym by miała być? Chcieliśmy do tej europejskiej rzeczywistości wolnych państw, państw suwerennych, które przekazują tylko cząstkę swojej suwerenności na podstawie podpisanych traktatów. Chcę wspomnieć, że w 1990 r. został podpisany układ o stowarzyszeniu zawierający część handlową, która weszła w życie 1 lutego 1992 r., a wniosek o członkostwo 8 kwietnia 1994 r., a więc 30 lat temu, złożył prezes Rady Ministrów Waldemar Pawlak. Potem oczekiwaliśmy na traktat amsterdamski otwierający nasze negocjacje. Mieliśmy poczucie udziału w ważnych wydarzeniach. Tworzyliśmy różne społeczne organizacje, które zajmowały się dyskusją, co jest dobre, a co ewentualnie stanowi zagrożenie dla polskiego członkostwa, jakie są korzyści i jakie są ewentualne straty. Wiemy, że część handlowa nie była korzystna dla Polski, bo deficyt w obrotach handlowych z państwami członkowskimi wtedy Wspólnoty, później Unii Europejskiej wynosił ponad 60 mld. Z drugiej strony z perspektywy czasu wiemy, że dwudziestopięciokrotnie zwiększyły się obroty handlowe, bo głównym dorobkiem polskiego udziału nie są transfery finansowe, a udział w jednolitym rynku, który oczywiście ma swoje ograniczenia. To powinniśmy mówić Polakom. Nie mówić, że to tylko są zagrożenia, że to tylko transfer pieniędzy, że to są tylko bankomaty. Przypomnę, że Jan Paweł II powiedział, iż Europa powinna oddychać dwoma płucami – i tym zachodnim, i tym wschodnim.

Polska jest częścią UE

A to papieskie przypomnienie było wskazówką nie tylko dla Polski, ale i dla Europy. Bo innego wyjścia, jak konieczność współistnienia, nie mamy – bez względu na to, czy brzydka panna (już poślubiona) to Polska, czy jednak okazuje się nią być Europa.

Niegdyś mawiano: nigdy nie wiesz, kogo poślubisz, ale po ślubie się dowiesz. I teraz wszystko już wiemy. Co z tą wiedzą zrobimy? Wspólne działanie Polski z UE trwa już ponad 35 lat – wliczając w to okres narzeczeństwa. Niewiele dłużej trwał etap Polski Ludowej. Czy osiągnięcia tych etapów są porównywalne? Czy zrobiliśmy chociaż tyle samo? Czy Polska jest dziś tak silna, jak mogłaby i powinna być? Czy mamy wybór? Czy tylko tkwimy w toksycznym związku, czy jednak wpływamy na bieg dziejów?

Jedno nie ulega wątpliwości: prawidłowe zdefiniowanie aktualnej sytuacji to warunek prawidłowego działania w przyszłości. A Unia Europejska wciąż się staje, także dzięki naszemu – jej części – działaniu.

I z tym zadaniem będziemy się nadal mierzyć. Już bez złudzeń i bogatsi – na pewno chociaż o doświadczenia.

 

Posty powiązane

error: Content is protected !!