Scroll Top
zespół tryby

Czy sposób wytwarzania wpływa na produkt?
Fot. Gerd Altmann z Pixabay

Czy sposób wytwarzania wpływa na produkt?
Fot. Gerd Altmann z Pixabay

Czy rolnicy polscy boją się spółdzielczości?

A może raczej nie chcą rolnictwa przemysłowego? Gdzie przebiega dziś  w Polsce granica między różnymi rodzajami rolnictwa? Gdzie różnica między żywnością produkowaną towarowo, a tą z małych gospodarstw?

Pytania można mnożyć. Np. dodać jeszcze to o różnicach między spółdzielczością w różnych czasach i różnych krajach. Albo zapytać o powód stawiania polskich rolników indywidualnych wobec konieczności rywalizowania ze spółdzielniami na warunkach nieuwzględniających różnicy skali.

A to wszystko dzieje się teraz, na naszych oczach – przy jednoczesnym zapewnianiu o priorytetowej roli gospodarstw rodzinnych. Nie udało się zdefiniować tych gospodarstw w sposób adekwatny do sytuacji, nie udało się zapewnić im faktycznej roli szczodrze dawanej w Konstytucji  z 1997 roku („Podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne”), nie udaje się zapewnić im możliwości restrukturyzacji czy wsparcia stwarzającego możliwość pozostania na rynku.

Jak się okazało, gospodarstwa spółdzielcze to w Planie Strategicznym dla WPR nic innego jak gospodarstwa wielo-rodzinne.

Więcej:

Spółdzielnia dofinansowana jak gospodarstwo rodzinne

Podczas debaty w Sejmie mającej za cel przywrócenie płatności ryczałtowych dla małych gospodarstw poseł Zbigniew Ajchler, niezrzeszony (ale – jak wieść niesie, a wystąpienia potwierdzają – zaprzyjaźniony) wygłosił wielką pochwałę spółdzielczości. Warto ją poznać, bo może być prorocza, a i chociażby dlatego, że  stwierdzenia, że z 10 ha nie da się wyżyć – jakim poseł zakończył swoje wystąpienie – nie da się łatwo usłyszeć dziś tak wprost wypowiedzianego.

– Mam nadzieję, że ta ustawa zachęci również małe gospodarstwa do tworzenia spółdzielni produkcyjnych, spółdzielni produkcyjnych produktu czy spółdzielni produkcyjnych danego gatunku prowadzonych zwierząt – zagaił. – W krajach zachodnich te spółdzielnie się rozwijają. Nikomu nie przeszkadza słowo „komuna” czy „spółdzielczość”. To słowo nigdy nie kojarzy się z czymś gorszym czy złym. U nas, w Polsce, z powodów politycznych, z powodu wpływów rosyjskich jest niechęć do spółdzielczości rolniczej. Nie mamy spółdzielczości rolniczej w Polsce, a są, zostały resztki tych spółdzielni, 500–600 sztuk w całym kraju, które są przykładem gospodarowania dla wielu. Rolnicy o tym wiedzą. Być może to będzie zalążek odnowy spółdzielczości w Polsce. Ten rząd dał szansę również spółdzielniom produkcyjnym w Polsce. Oczywiście one się zmieniają, one ewoluują kapitałowo. Ale dał szansę uczestniczenia w pomocy, w dopłatach wynikających z wojny na Ukrainie i sytuacji zawieruchy wojennej w ogóle w całej Europie i świecie. Dopuścił spółdzielczość rolniczą dzięki magicznej granicy, przekroczeniu granicy 300 ha, czyli dzieląc to, 300 ha przez wielkość, liczbę członków czy rodzin spółdzielczych, które żywią się z dochodów z tych spółdzielni. One inaczej nie pracują, tak samo jak rolnicy indywidualni, a jednak do tej pory były dyskryminowane na całym Zachodzie – powtarzam to zawsze jak mantrę: w Japonii, we Włoszech, w Izraelu, we Francji. Największe towarowe rolnictwo Europy nie wstydzi się spółdzielczości rolniczej, tylko innych spółdzielczości. Danish Crown, spółdzielnia duńska – 95% obrotów duńskich rolniczych przechodzi przez spółdzielnie – obejmuje 1,5 tys. rolników indywidualnych mających pełną samodzielność gospodarowania w układzie spółdzielczym. Mają ogromne powodzenie. Nam tylko brakuje teraz, w tej chwili, żeby jeszcze nadać tę pewność tym resztkom spółdzielni, żeby to były gospodarstwa rodzinne czy wielorodzinne. Proszę rząd o przeanalizowanie tej kwestii, szczególnie przy zmianie ustawy o ustroju rolnym państwa. To są bardzo ważne sprawy, życia i śmierci dla tych wielu ludzi. Bo czymże się mogą różnić spółdzielcy pracujący, wykonujący tę samą czynność, tę samą pracę w gospodarstwach indywidualnych i ci sami spółdzielcy, rolnicy zrzeszeni w spółdzielczości rolniczej. Chcę jeszcze raz powiedzieć: Włochy – 65% obrotów rolniczych przechodzi przez spółdzielnie. Uważam, że spółdzielnie są panaceum, rozwiązaniem dla wielu małych gospodarstw, tych od 1 ha do 5 ha, o których dzisiaj rozmawiamy, o które rząd zadbał, dając 225 euro. Trzeba popatrzeć na to z tej strony, a nie ze strony niedomagań. Tak jak powiedziałem na samym początku: nie ma rozwiązań idealnych. To rozwiązanie jest krokiem naprzód, aby nadać wiarygodność tego rządu, pewność gospodarowania chociaż na tych skrawkach ziemi. Oczywiście dla gospodarstwa czy właściciela 2–3 tys., 4 tys. ha czy 100 czy 200 ha to nie jest żadna dochodowość z 1 ha czy 5 ha, ale dla tych ludzi to jest w niektórych przypadkach życie albo śmierć.

Poseł zakończył swoje wystąpienie pytaniem, jak żyć (czy wyżyć) – oczywiście włożonym w usta właścicieli tych małych gospodarstw rodzinnych, a nie wielo- rodzinnych, których sam jest przedstawicielem:

– Polscy rolnicy wiedzą, jak żyją rolnicy w innych krajach, zachodnich. Wiedzą, że jest przepaść między tymi podmiotami w Polsce i za granicą. Rządy wielu pokoleń naszego państwa oszukiwały rolników, że można się wyżywić z 10 ha gospodarstwa. Ale jak można się wyżywić? Jak?

Chociaż nikt posłowi nie odpowiedział, to należy mniemać, że zgarniając ryczałt 225 euro do ha, wspaniałomyślnie oferowany w nowelizacji Planu Strategicznego małym gospodarstwom. Albo oddając ziemię spółdzielniom, oczywiście do wspólnego gospodarowania w celu zwiększania towarowości rolnictwa.

I pomyśleć, że jeszcze niedawno przed wyborami mówiono zupełnie co innego, zapowiadając szukanie sposobu na wspieranie małych gospodarstw rodzinnych. Dwie kadencje – i już taka zmiana. A co przyniesie trzecia?…

Posty powiązane

error: Content is protected !!