Scroll Top
zaskoczenie luka w przepisach importer

„Strona ukraińska po prostu wykorzystała dziurę w przepisach unijnych”
Fot. David King z Pixabay

„Strona ukraińska po prostu wykorzystała dziurę w przepisach unijnych”
Fot. David King z Pixabay

Zboże wjeżdżało z Ukrainy do Polski bez żadnej deklaracji spełnienia norm

Jak to możliwe, że strona ukraińska „nie deklarowała żadnej jakości zboża – ani zboża paszowego, ani konsumpcyjnego, ani też zboża nasiennego” przywożonego do Polski, tym samym zwalniając je z kontroli?

Na czym polegał problem „zboża technicznego”? I czy aby na pewno zdiagnozowano go prawidłowo?

Rząd zapewnia, że policzył każdą tonę zboża importowanego z Ukrainy. Wie, ile tzw. zboża technicznego wwieziono do Polski – i twierdzi, że ten proceder ukrócono.

Jak wynika jednak z wypowiedzi wiceministra rolnictwa Rafała Romanowskiego, wygłoszonej w styczniu podczas obrad senackiej Komisji Rolnictwa, problem nie jest wcale zaskakujący czy rozwiązany. Okazuje się też być systemowy. Tyle że lukę w systemie miała dostrzec nie Unia Europejska czy Polska, ale Ukraina.

Zboże bez norm – i bez kontroli

– Strona ukraińska po prostu wykorzystała dziurę w przepisach unijnych, mówiąc szczerze, i nie deklarowała żadnej jakości zboża – ani zboża paszowego, ani konsumpcyjnego, ani też zboża nasiennego – oznajmił senatorom wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski. – Po prostu kierowała je na przejścia graniczne jako tzw. zboże techniczne, przeznaczone np. na cele energetyczne. Zapewniam pana senatora, że zostało to uszczelnione. Krajowa Administracja Skarbowa wymaga od podmiotu, który przeprowadza tego typu zboże przez granicę, konkretnej deklaracji, jakiego typu jest to zboże. Czyli musi być ono określone jako zboże tylko i wyłącznie albo konsumpcyjne, albo paszowe, albo nasienne. I wtedy ono podlega odprawie przez inspekcję właściwą dla poszczególnego typu zboża, które powinno się pojawiać na obszarze naszego kraju.

Na jakiej więc podstawie MRiRW oszacowało wcześniej, że „przed wzmocnieniem nadzoru KAS nad tym zbożem w przypadku pszenicy zwyczajnej średniej jakości było to ok. 10% ogólnego przywozu tego rodzaju pszenicy, w przypadku pszenicy zwyczajnej niskiej jakości było to ok. 5%, a w przypadku kukurydzy niespełna 2%.”

Więcej:

Czy ktokolwiek ma prawo czuć się zaskoczony sytuacją na rynku zbóż?

Na jakiej podstawie przeprowadzano kontrole zboża przejeżdżającego przez granice, skoro rodzaj kontroli zależy od tego, na jaki cel przeznaczane jest zboże, a tego nie określano? Dlaczego wobec tego do prokuratury skierowano tylko 6 doniesień dotyczących „prób wwozu do Polski zboża niespełniającego norm”, jak to określa minister Kowalczyk?

Wiceminister Romanowski wygłosił swoją diagnozę dotyczącą sytuacji na rynku zbóż niejako na marginesie właściwej dyskusji, podczas obrad komisji na inny temat, „mówiąc szczerze” i odpowiadając na pytanie senatora. Czy mimo to – a może właśnie dlatego – powiedział więcej, niż wiceminister Janusz Kowalski, udzielający w Sejmie informacji na temat importu z Ukrainy?

Więcej:

Jaki import zbóż, w tym „niekontrolowany” z Ukrainy?

Tranzyt czy import?

Co więcej – z wypowiedzi wiceministra Romanowskiego wcale nie wynika, aby problem był zamknięty:

– Strona ukraińska cały czas usilnie upiera się przy tym, żeby mieć możliwość tranzytu tzw. zboża technicznego. Ale zaznaczam słowo „tranzyt”. Czyli np. w tej chwili mają ofertę podmiotu austriackiego, który chce zaplombować na przejściach granicznych i po prostu przetransportować na obszar Austrii to zboże techniczne przeznaczone na tzw. biokomponenty. My oczywiście jesteśmy gotowi do współpracy, ale przede wszystkim będziemy dbać o interes polskiego rolnika, czyli nie będziemy wpuszczać zboża bez parametrów albo z ominięciem parametrów – bo być może w wielu przypadkach to zboże trzymało parametry, np. w odpowiedni sposób było transportowane i było całkiem przyzwoitej jakości. Ale nam zależy na tym, żeby przede wszystkim przez obszar Rzeczypospolitej zboże było tranzytowane. Bo do tego zobowiązaliśmy się wobec strony ukraińskiej jako wiarygodny partner, a nie do tego, żeby to zboże docelowo trafiało na nasz krajowy rynek.

Tylko że przecież zboże wjeżdżało z Ukrainy przez naszą granicę nie tylko do Polski, ale też do Unii Europejskiej, podobno dbającej o swój rynek i jakość towarów i środowiska. I nic się nie stało?

Sposobu na to, jak zapewnić tranzyt ukraińskiego zboża, nie zapychając nim polskiego rynku, będącego częścią rynku unijnego, Unia Europejska wciąż nie wypracowała.

Tak, jak nie wypracowała mechanizmu pomocy dla państw leżących wokół Ukrainy.

Więcej:

Wojciechowski: Rezerwa kryzysowa powinna być użyta 

Cło jedynym sposobem ochrony rynku?

Sposobu na ochronę polskich i unijnych granic nie wypracowała też Polska – choć podobno próbowała to zrobić. W styczniu 2023 roku.

Choć tu znów mamy rozbieżność w informacjach  – wiceminister Kowalski twierdził, że 30 stycznia w Komisji Europejskiej będzie dyskutowany polski wniosek o przywrócenie ceł na importowane z Ukrainy zboża. Minister Kowalczyk natomiast 30 stycznia domagał się w Brukseli użycia rezerwy kryzysowej, wprowadzenia kaucji na tranzyt zboża i – bliżej nie sprecyzowanego – „elastycznego podejścia KE wobec wdrażania przez państwa członkowskie UE Wspólnej Polityki Rolnej, w tym w zakresie płatności związanych z produkcją”.

Zatem czy wiemy, na czym nam zależy i tylko szukamy sposobu osiągnięcia tego celu?

Spadł listek figowy

To niejedyne podejście rządu do próby ochrony naszego rynku.

Od pół roku mieliśmy nawet pełnomocnika ministra ds. rozwoju współpracy z Ukrainą – w osobie Rafała Mładanowicza. Tenże jednak podobno zrezygnował z pełnienia swojej funkcji. Mimo to – już drugi miesiąc – na stronie internetowej ministerstwa widnieje wciąż jako pełniący te zaszczytne obowiązki. Do czego MRiRW potrzebowało i potrzebuje tego listka figowego? Nie wiadomo.

Od 18 stycznia czekam na ministerialną informację: „czy Rafał Mładanowicz jest nadal Pełnomocnikiem ds. rozwoju współpracy z Ukrainą? Czy jest jego następca? Jak ministerstwo ocenia dotychczasową rolę Pełnomocnika ds. rozwoju współpracy z Ukrainą – czy spełnił pokładane w nim nadzieje?” – odpowiedzi nie ma. Są protesty rolników. Listek nie pomógł. Czy pomogą protesty? I kto zarobił i zarabia na zbożu sprowadzanym z Ukrainy?

Odpowiedź na to ostatnie pytanie to też wyjaśnienie, dlaczego nie zauważono w porę mechanizmu sprowadzania zboża bez kontroli norm.

Posty powiązane

error: Content is protected !!